W kwartalniku „Psychologia Newsweek”, wydaniu 4/2019 na str. 34-36 w artykule Samoakceptacja bez akceptacji nie istnieje Katarzyna Tatarkiewicz wypowiada się o książce Integracja emocjonalna:
Życie emocjonalne dzieci skupione jest wokół nich samych. Zdrowi dorośli wyrastają z dziecięcego egocentryzmu. W trakcie procesu dojrzewania uczą się interakcji z innymi, kierowania uczuć w ich stronę i podchodzenia do ich dobra jak do własnego. Autorzy książki Integracja emocjonalna. Jak uwierzyć, że jesteś kochany i potrafisz kochać, Anna A. Terruwe oraz Conrad W. Baars, holenderscy psychiatrzy z wieloletnią praktyką, twierdzą, że na tym właśnie polega prawdziwa i dojrzała miłość. Warunkiem szczęścia dorosłych emocjonalnie jest zadowolenie osoby kochanej, które utożsamiają z własnym. Tacy ludzie potrafią wyrazić uczucia gestem, słowem, zachowaniem czy mimiką. To stanowi integralną część ich dojrzałego życia emocjonalnego i tego samego oczekują od innych. Pozostają sobą niezależnie od reakcji otoczenia. Są autentyczni i nie boją się pokazać swojej natury. Takie zachowania są jednak obce ludziom cierpiącym na zespół niezaspokojenia emocjonalnego.
Ktoś, kto w dzieciństwie doznał pełnej akceptacji ze strony rodziców, w dorosłym życiu będzie czuł się bezpiecznie. Niemowlę odczuwa bezwarunkową miłość najpierw za pośrednictwem zmysłu dotyku. Bliskość fizyczna uświadamia mu, że nie jest samo. Potem zaczyna słyszeć głos matki, dostrzega jej spojrzenie i zwykle reaguje uśmiechem. W ten sposób rodzice zaspokajają u dziecka naturalną potrzebę akceptacji i miłości dopełniającą potrzeby fizyczne i stanowiącą podstawę dalszego rozwoju. Z wiekiem potrzeba wsparcia i akceptacji zmienia formę. Młoda, rozwijająca się intelektualnie istota potrzebuje pewności, że nie jest sama i zawsze może liczyć na pomoc. W ten sposób przekonuje się o trosce i opiece rodziców. Niezaspokojenie tych potrzeb przez opiekunów prowadzi do frustracji, powoduje niepokój, brak poczucia bezpieczeństwa i niepewność – uczuć na tyle silnych, że mogą wywołać zespołu niezaspokojenia emocjonalnego. Dorośli pozostający w rozwoju emocjonalnym na poziomie dziecka zachowują się i odczuwają jak ono.
Relacje międzyludzkie są dla nich zadowalające tylko wtedy, gdy otoczenie skupia na nich całą uwagę – na wzór więzi z rodzicami. Wówczas odczuwają spokój, bezpieczeństwo, odprężenie i szczęście. W przypadku braku zainteresowania automatycznie pojawia się poczucie odrzucenia i wyobcowania, wzrasta niepewność. Odczucia te po części zgodne są z reakcjami otoczenia, które wyczuwa fałsz i infantylizm osób niedojrzałych i z zasady je odrzuca. Niektórzy niedojrzali dorośli uświadamiają sobie swój sposób postępowania, ale reakcje innych odbierają jako niewłaściwe. Część z nich jednak nie uświadamia sobie swoich niedojrzałych reakcji i relacji, co prowadzi do spotęgowania poczucia odrzucenia i braku akceptacji.
Wola zamiast uczucia
Jak podkreślają autorzy książki, ludzie z zespołem niezaspokojenia emocjonalnego są w pełni rozwinięci umysłowo i fizycznie. Nawiązują więc relacje i budują związki, jednak w oparciu o wolę, a nie uczucie, a więc płytkie, powierzchowne i wynikające głównie z przekonania, że tak należy robić. Podstawę takich relacji stanowi praktyczność, nie zaś poczucie przyjaźni, koleżeństwa czy miłości. Jednak to, czy w ogóle uda sieje stworzyć, zależy w znacznym stopniu od wychowania i wykształcenia, jakie odebrały te osoby, oraz od ich temperamentu. Jednostki z mniejszymi zasobami energetycznymi mają znaczne trudności w nawiązaniu relacji z wykorzystaniem własnej woli, wynikające ze strachu przed utratą poczucia emocjonalnej wolności. Drugim czynnikiem ograniczającym nawet powierzchowne kontakty jest głęboka niepewność. Nadwrażliwość osób z zespołem niezaspokojenia emocjonalnego pozbawia je poczucia humoru. Sprawia też, że za bardzo skupiają się na opinii innych. Mają kłopoty z podejmowaniem decyzji i szukają potwierdzenia swych postanowień na zewnątrz. Jeśli go nie uzyskają, popadają w depresję i przygnębienie. Trudno jest im też znieść krytykę – odbierają ją jako atak i odrzucenie zarazem. Za wszelką cenę starają się zadowolić innych, chcąc uniknąć ewentualnych nieporozumień oraz utraty sympatii otoczenia. Strach przed stratą życzliwości lub odmową utrudnia im często zwrócenie się o pomoc. Brak poczucia pewności nierzadko starają się wynagrodzić sobie, zbierając i przechowując niepotrzebne rzeczy. Gromadzenie stanowi namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Utrzymanie porządku w swoim otoczeniu również stanowi dla nich wyzwanie. Bo jak logicznie coś poukładać, skoro wewnątrz panuje chaos emocjonalny? U niedojrzałych dorosłych silnych energetycznie poczucie niepewności wywołuje agresję wobec osób reagujących odmiennie od oczekiwań. U innych powoduje depresję i poczucie beznadziei – następnym etapem jest kompleks niższości i poczucie niedoskonałości, które przenoszą się też na obszar intelektualny i wywołują poczucie niższości. Towarzyszy im subiektywne odczucie zmęczenia niezależne od rzeczywistego stanu zdrowia.
Niedostatki do nadrobienia
Autorzy książki uważają, że zdiagnozowanie zespołu niezaspokojenia emocjonalnego i uświadomienie go pacjentowi stanowi pierwszy krok na drodze dojrzewania wewnętrznego w dorosłym życiu. Niezastąpionym wsparciem jest terapia, podczas której chory musi doświadczyć uczuć brakujących mu w dzieciństwie:
współczucia, bezwarunkowego wsparcia i akceptacji, poczucia, że nigdy nie zostanie sam. Osoby uczestniczące w terapii często zatajają pełną prawdę w obawie przed odrzuceniem. W takich przypadkach niezbędna jest cierpliwość terapeuty i zapewnienie odpowiedniej ilości czasu na zbudowanie pełnego zaufania, aby
chory naprawdę się otworzył. Dużą rolę w procesie dojrzewania odgrywa jego nastawienie. Musi tolerować i akceptować swoje ułomności, aby nie walczyć z nimi, tylko zupełnie naturalnie rozpocząć proces wyjścia z niezaspokojenia emocjonalnego. Wynik terapii zależy też w dużej mierze od zachowania najbliższego środowiska. Powinno, podobnie jak terapeuta, zapewnić pacjentowi uczucia, których w dzieciństwie był pozbawiony, np. czułość. Bez tego wsparcia często nie ma mowy o przeprowadzeniu i procesu dojrzewania emocjonalnego. Resztę zrobi czas.Anna A. Terruwe i C.W. Baars podkreślają, że zmysły wewnętrzne i zewnętrzne w trakcie odpowiedniej terapii same się rozwijają i zaczynają lepiej funkcjonować. Pozostawiają więc nadzieję, że niedostatki wynikające z dzieciństwa można przy wsparciu życzliwych osób i nadrobić w dorosłym życiu.
Katarzyna Tatarkiewicz
Współpracowniczka magazynów „Newsweek Psychologia” i „Newsweek Zdrowie”. Interesuje się związkami pomiędzy stanem umysłu a zdrowiem i rzeczywistością.
Pisze o niej również na stronie: onet.pl, Jak być szczęśliwym? Bez tego na pewno się nie uda:
Aby nadrobić niedostatki wynikające z dzieciństwa i zbudować zdrowe związki, trzeba w życiu dorosłym doświadczyć współczucia, bezwarunkowego wsparcia oraz akceptacji ze strony życzliwych osób.
Życie emocjonalne dzieci skupione jest wokół nich samych. Zdrowi dorośli wyrastają z dziecięcego egocentryzmu. W trakcie procesu dojrzewania uczą się interakcji z innymi, kierowania uczuć w ich stronę i podchodzenia do ich dobra jak do własnego. Autorzy książki „Integracja emocjonalna. Jak uwierzyć, że jesteś kochany i potrafisz kochać”, Anna A. Terruwe oraz Conrad W. Baars, holenderscy psychiatrzy z wieloletnią praktyką, twierdzą, że na tym właśnie polega prawdziwa i dojrzała miłość (…).
Pełna treść tekstu dostępna jest na stronie: onet.pl.
Oceń