Żegnam się z Kłodzkiem. Czy sześć lat to dużo czy mało? Wystarczająco, żeby zostawić tutaj jakiś kawałek swojego życia, które odtąd będzie naznaczone tym niepowtarzalnym doświadczeniem. Kiedy piszę te słowa, nie wiem jeszcze, dokąd mnie przełożeni skierują, ale Kłodzku należy się przynajmniej jeden porządny felieton.
Dla mnie, krakowianki z pochodzenia i przekonania, Kłodzko to był koniec świata. Stąd tytuł tego cyklu. Kłodzko to miejsce, którego nie wybrałam. Raczej ono wybrało mnie. Zanim wstąpiłam do Zgromadzenia Sióstr Świętego Dominika, nie miałam pojęcia o istnieniu Kłodzka. Dowiedziałam się, że jest, dopiero w kontekście ewentualnych placówek, do których mogę kiedyś trafić. Kojarzyło mi się wtedy z moją charyzmatyczną współsiostrą Patrycją, która przez wiele lat pracowała tutaj z młodzieżą i zabierała swoich uczniów na ewangelizację do… zakładu karnego. Ja też tak chciałam, ale się okazało, że otrzymawszy w liceum Chrobrego etat katechetki, mam w tym mieście do opowiedzenia zupełnie inną historię.
Nie wiedziałam więc o Kłodzku nic poza tym, że to jakaś dziura. Nawet nie byłam pewna, w jakim województwie. Nie miałam pojęcia o gotyckim (bo wybudowanym jeszcze przez joannitów) kościele jezuitów z doklejonym barokowym wnętrzem, z dwiema ogromnymi figur
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń