Wracam do siebie
Porzuciłam samochód. Nie, żeby od razu się z nim całkiem rozwodzić, ale mijam go co dzień, wędrując na przystanek tramwajowy z odnalezioną na nowo lekkością. I bez żalu. Kurzy się trochę, lecą na niego wyschłe liście albo strugi deszczu, psy obsikują mu koła, ...