Corocznie w Polsce wydaje się około trzydziestu tysięcy książek. Przynajmniej tyle nowości notuje Biblioteka Narodowa. Na łamach miesięcznika prezentujemy zaledwie niewielki ułamek tej nieprawdopodobnej liczby, szukając rzeczy godnych polecenia i dłuższego zatrzymania. Tworząc tegoroczne podsumowania, postanowiliśmy świadomie pominąć literaturę piękną, biografie czy reportaże, a skupić się na literaturze religijnej lub okołoreligijnej, o której pisze się mało albo wcale. Pomijamy te tytuły, które pojawiały się w tegorocznych recenzjach. Podobnie jak książki autorów, którzy byli bohaterami naszych rozmów. Subiektywnie prezentujemy naszą dziesiątkę.
Półka Romana
Każdy może być święty, czyli nawet łobuzy idą do nieba
Justyna Bednarek, Anna Jarecka-Salamon / Wydawnictwo Świetlik
Dla dużych i małych, do czytania i oglądania. Poszczególne historie są dobrze przemyślane i przy okazji przedstawiania postaci głównych bohaterów tłumaczą, na czym polegają różnice między prawosławiem a katolicyzmem, kim są maronici i anachoreci, czym jest dekanat i habit, no i czy doktor Kościoła leczy. Zapewniam, że niejeden dorosły sporo się dowie. Autorka świetnie opowiada historię świętych znanych od zawsze, jak Święty Paweł czy Święty Józef, ale również drugoligowców, takich jak prorok Eliasz, święci Kosma i Damian, Święty Szarbel czy Święty Marcin de Porres. Opowieści nie przypominają typowych hagiografii o tym, że się urodził i umarł. To bardziej uczłowieczanie posągowych figur z panteonu w niebie. Zwłaszcza że narratorami opowieści są tu przedmioty nieoczywiste, takie jak kamień, pogrzebacz, stara moneta czy gęsie pióro. Moimi faworytkami pozostają Maria Magdalena i jej „obronne warkocze”, a także Święta Cecylia z klawiszami organów Hammonda. Jest to w sumie miniwykład o chrześcijaństwie, odczarowujący krzywdzące stereotypy i uproszczenia na temat podejścia Kościoła do świata ludzi i zwierząt. Całość jest przepięknie zilustrowana. Nie znajduję słów, żeby wyrazić swój podziw dla materiałowo-szydełkowych kompozycji Anny Jareckiej-Salamon. Każda ze stron otwierających rozdziały jest zachwycająca i nadaje się na oprawienie w oddzielnym obrazku.
Bóg na logikę. Rozmowy o wierze w zasięgu rozumu
Jacek Wojtysiak, Piotr Sacha / Instytut Gość Media
Mało jest dziś tego typu książek. Z jednej strony zachowujących charakter popularnonaukowy i dzięki temu poszerzających potencjalny krąg odbiorców, z drugiej strony rozwijających i uaktualniających myśl sprzed niemal dziesięciu wieków przypisywaną Świętemu Anzelmowi z Canterbury o tym, że wiara potrzebuje zrozumienia, a jej problemy warto rozstrzygać za pomocą logicznego wnioskowania, a nie jedynie poprzez odwoływanie się do opinii biblijnych czy tradycji Kościoła. Innymi słowy, można powiedzieć, że dostajemy do ręki zbiór odpowiedzi na pytania: „Dlaczego wierzymy tak, a nie inaczej?”, „Skąd wziął się mit wojny między nauką a religią?”, „Jak dostrzec logikę leżącą u podstaw doktryny Kościoła?”. Pobrzmiewa w tych rozmowach styl biskupa Roberta Barrona i Petera Kreefta, popularnych współcześnie apologetów chrześcijaństwa. Profesor Wojtysiak (z wykształcenia metafizyk i filozof religii) przyjmuje z uwagą pytania Piotra Sachy – od najbardziej fundamentalnych, dotyczących sposobów poznania Boga, Jego istoty, wszechmocy czy ludzkiej wolności, aż po wyjaśnienie chwytliwych paradoksów: „Czy Bóg może stworzyć kamień, którego nie podniesie?”. Doceniam wysiłek włożony w to, by w gąszczu skądinąd interesujących dygresji nie gubić głównych wątków i uwypuklić nieco zakurzoną dziś prawdę, że chrześcijaństwo jest zaskakująco racjonalne.
Odpowiedź Hiobowi
Carl Gustav Jung / Wydawnictwo Literackie
Dobrze znamy ikoniczną opowieść o Hiobie, człowieku prawym i pobożnym, który staje się przedmiotem zagadkowego zakładu pomiędzy Jahwe a Szatanem. Dotknięty wszelkimi możliwymi cierpieniami wykazuje się heroicznym zaufaniem, dając przykład wytrwania w wierze pomimo zderzenia się z okrutnym losem i niesprawiedliwością. Poruszony jego losem Jung sadza Boga na kozetce i poddaje psychoanalizie, w której wyniku okazuje się, że jest On istotą mniej odpowiedzialną i mniej zrównoważoną emocjonalnie niż człowiek, który w chwili cierpienia wykazał się boskim męstwem wytrwania. Wydana w 1952 roku książka, uważana czasami za najlepsze dzieło Junga, w Polsce doczekała się pierwszego wydania trzydzieści lat temu. W tym roku za sprawą serii Inne Konstelacje sygnowanej przez Olgę Tokarczuk została wznowiona. W chwili jej pierwszego wydania protestowali wszyscy: katolicy, żydzi, a nawet ateiści. Znajomość z Jungiem zerwał jego wieloletni przyjaciel Victor White OP, a Martin Buber zarzucał Jungowi przypisywanie Stwórcy cech demonicznych. Iskra pierwotnego obrazoburstwa wraz z upływem lat zdaje się dogasać. A z dala od tamtych sporów lektura tego skądinąd znakomitego i ponadczasowego eseju pozwala lepiej zrozumieć źródła dzisiejszych napięć między psychologią a religią. Daleki od banalizacji i myślowych skrótów Jung swoim wywodem sprowadza Boga na ziemię, a odzierając Go z boskich przymiotów, maluje Jego obraz na miarę ludzkich wyobrażeń. Nieświadomie tworzy nowego boga w postaci ludzkiego „ja” i nową liturgię w postaci psychoterapii. I to chyba dziś wydaje się poznawczo najciekawsze.
Oceń