Tym razem wybrałem się na bardzo daleki spacer.
Japonia – kraj, który znałem z opowieści, filmów, książek i swoich wyidealizowanych fantazji. Niemal od zawsze bardzo chciałem się tam znaleźć, bo japońska kultura, tradycja i osiągnięcia robią wrażenie. Czekałem z tą podróżą zbyt długo, do czasu, aż się pojawił wystarczająco dobry zawodowy powód. Teraz widzę, że trzeba było jechać wcześniej. Jedyne, co mnie jakoś tłumaczy, to fakt, że Kraj Kwitnącej Wiśni nie jest wcale oczywistym celem wakacyjnych wyjazdów. Nawet miłośnicy Azji nie wymieniają Japonii jako swojego pierwszego wyboru – wygrywają często Wietnam, Kambodża, Tajlandia, Malezja czy Laos.
Na szczęście tak się złożyło, że w tym roku to właśnie Japonia gościła uczestników światowego zjazdu firm rodzinnych. Poleciałem. Zbyt często chyba czekamy, żeby nam los dopomógł. W ważnych sprawach lepiej losowi pomóc. Brać go w swoje ręce. To oczywiście każe nam się zapytać o wszystkie takie sprawy – marzenia, cele, regularnie powtarzane „kiedyś to zrobię”, które w sobie nosimy: posprzątam, pomyślę, pojadę, przeczytam, spotkam się, odwiedzę. Kolejny raz doświadczyłem, że „zrób to właśnie teraz” jest bardzo dobrą strategią.
Zawodowe cele mojej podróży zrealizowały się z nawiązką. Odwiedziłem kilka japońskich firm rodzinnych, spotkałem wybitnych przedsiębiorców. Szacunek dla długowieczności i myślenie w kategoriach pokoleń sprawiły, że mają tam dwadzieścia jeden wciąż aktywnych fir
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń