Jr 33,14–16 / Ps 25 / 1 Tes 3,12–4,2 / Łk 21,25–28.34–36
[1 grudnia 2024 / I niedziela Adwentu]
Kiedy słońce niżej na horyzoncie, a pod nogami szeleszczą liście, jesteśmy nieco bardziej zestrojeni z melancholijną muzyką Adwentu. Nawet jeśli na co dzień udaje nam się lekceważyć wyraźne akordy przemijania, to przynajmniej raz w roku trzeba się zmierzyć z melodią duetu przyrody i roku liturgicznego wyśpiewującego refren „memento mori”.
Różne uczucia może wywoływać w nas ta nuta „końca” – świata i nas samych. Można poczuć zakłopotanie, słysząc Pawłowe pouczenie, aby na przyjście Pana mieć serca w nienagannej świętości; stawać się coraz bardziej doskonałymi. Rozczarowanie przegraną wobec niedościgłego ewangelicznego wzoru, do którego nie zdążyliśmy dorosnąć, może się pojawić w niejednym sercu. Nie pomaga też Jeremiaszowa zapowiedź sprawiedliwości, którą ma ostatecznie wymierzyć na końcu czasów Potomek Dawida. Tym bardziej wydaje się zaskakujące paradoksalne rozwiązanie Ewangelii. Słowa czytane w pierwszą niedzielę Adwentu przynoszą niezwykłą nadzieję; ile razy je słyszę, zawsze dotykają mojego serca: Nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.
Temat końca dzięki wierze budzi nie tylko trudne uczucia, ale i otwiera nadzieję na prawdziwe spotkanie z Miłością, za którą tak bardzo tęsknimy. A więc głowa do góry! Śpiewajmy adwentową pieśń i idźmy dalej ku końcowi, w którym odkryjemy raz na zawsze swoją wartość, bo już nic nas nie oddzieli od Miłości.
Oceń