Dz 6,8–10;7,54–60 / Ps 31 / Mt 10,17–22
[26 grudnia 2024 / Święto Świętego Szczepana]
Jak zwykle czerwień szat liturgicznych, wskazująca na męczeństwo, uderza kontrastem z bielą Bożego Narodzenia. Jak co roku w Liturgii godzin czytamy Fulgencjusza: „Wczoraj święciliśmy Narodziny ziemskie wiecznego Króla, a dziś obchodzimy chwalebną mękę żołnierza. Wczoraj nasz Król, odziany szatą ciała, wyszedł z łona Dziewicy i raczył nawiedzić świat; dzisiaj Jego żołnierz opuszcza siedzibę ciała i pełen chwały przechodzi do nieba”. I jak co roku przychodzi na myśl wspólnota żłóbka i krzyża wyciosanych z jednego kawałka drewna.
Liturgia ukazuje nam pewien kontrast, by zachęcić nas do poszukiwania jeszcze głębszej jedności. Wczoraj Jezus malusieńki został położony przez Maryję do żłóbka, dokąd – tak smacznie śpiącego albo błogosławiącego swoją niemowlęcą rączką – przychodzimy Go adorować. Dzisiaj słyszymy o Jezusie triumfującym w niebie: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Boga”. Wierzyć w Chrystusa to widzieć Go właśnie w tych dwóch postawach: jeden i ten sam jest maleńki złożony w żłobie i stojący po prawicy Ojca. Ten, który jest w niebie, jest też i na ziemi. Jeden i ten sam, który włada wszystkim i który powierzył się rękom człowieka. Łacińska pobożność oddała ten paradoks w prostym tytule Maryi, tak adekwatnym do przeżywanego obecnie okresu: omnia portantem portans – nosząca Tego, który wszystko nosi. I choć Litania dominikańska, w której ten tytuł się pojawia, przypisuje go Najświętszej Matce, to jednak – zgodnie z duchem zdrowej pobożności chrześcijańskiej – jest on również właściwy w odniesieniu do całego Kościoła i każdego chrześcijanina noszącego w sobie Tego, który wszystko podtrzymuje.
Od Bożego Narodzenia nie ma już różnicy: małe, duże, wielkie, nieznaczne. Szczepan – jak co roku – uczy nas, że to nic, że wczoraj urodziny, a dzisiaj umieranie. „Niepodlegający cierpieniu Bóg nie zawahał się być człowiekiem podległym cierpieniu, a nieśmiertelny poddał się prawom śmierci” (św. Leon Wielki). Skoro tak, to w sercu, w którym rodzi się Bóg, nawet śmierć już nie jest granicą, wyznaczającą, co jest sukcesem, a co porażką.
Oceń