Opuściłem na kilka tygodni klasztor nad Newą, by na polskiej niwie odpocząć trochę wakacyjnie oraz ucieszyć się rodzinnymi (ślub mojego siostrzeńca) i zakonnymi (święcenia i prymicje naszych braci) uroczystościami. Gdy jednak siedzi sobie człowiek na tarasie wiejskiego domu, spoglądając na wzgórza i zielone pola, które ciągną się aż po horyzont, myśl jego, uwolniona od codziennych parafialnych obowiązków, zmącona czasem, choć nie na długo, dramatycznymi doniesieniami z Rosji, ucieka ku sprawom ważnym, oddaje się medytacjom. W takim właśnie momencie przypomniałem sobie słowa, przeczytane w czerwcowym felietonie ks. Strzelczyka o smakowicie brzmiącym „szmatyrloku”: „Jeden z moich teologicznych nauczycieli (…) wbił mi dość skutecznie do głowy istotne metodologiczne przekonanie, że wprawdzie co do intencji teologia zajmuje się Bogiem, ale co do praktyki i swoich faktycznych możliwości zajmuje się objawieniem”. Rozumiemy, że lekki jak piórko „szmatyrlok” był tylko pretekstem – rzecz w felietonie ks. Grzegorza szła o sprawę wielkiej wagi, czyli o teologię. Od razu powiem, że ze zdaniem tym polemizować nie zamierzam, bo generalnie się z nim zgadzam, ale uważam, że warto opatrzyć je pewnym dopowiedzeniem.
Otóż, jeżeli przeczytamy je powierzchownie, to może się pojawić w nas podejrzenie, że uprawiając teologię, ni
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń