niemowlę chwytające rękę kobiety
fot. Archiwum Fundacji Gajusz

Nie zastanawiamy się nad długością życia naszych dzieci, tylko nad jego jakością. Mamy włączony inny licznik. Dzieci zawsze chorowały i umierały, a my mamy zrobić wszystko, by ich życie, nawet jeśli potrwa tylko kilka tygodni, było najpiękniejsze.

Kamyczek skradł moje serce kilka lat temu w październikowe, deszczowe popołudnie. Siedziałam w redakcji i czytałam najsmutniejszą historię, jaka nigdy nie powinna się wydarzyć, o małym chłopczyku, którego nikt nie chciał. Przypomniałam sobie czteroletniego Adasia. Poznałam go wiele lat temu. Nie chcieli go rodzice, nie chcieli dziadkowie, żadna ciocia ani wujek. Trafił do pogotowia opiekuńczego. Nie wiem, jak dalej potoczyły się jego losy. Czy ktoś go pokochał?

Kamyczek na szczęście trafił w czułe objęcia obcych ludzi, którzy dali mu kilka tygodni wielkiej miłości i czułości. Myśl o nim nie dawała mi spokoju, uwierała i przynaglała. Pojechałam więc do Łodzi, by zajrzeć do Pałacu, w którym spędził ostatnie dni swojego życia. A tam poznałam fantastycznych ludzi, którzy w tym zwariowanym świecie niosą nadzieję…

Umowa z Panem Bogiem

Budynek ma kilka pięter. Stoi przy ruchliwej ulicy, za murem. Ale od razu rzuca się w oczy – niebiesko-różowy mural zwraca uwagę. Kiedyś była tu bursa szkolna. Dziś jest Pałac. Nie taki z marmurami, kryształowymi żyrandolami, kandelabrami i obrazami w złotych ramach. Zamiast marmurowych komnat są przytulne pokoje, zamiast kryształowych żyrandoli i obrazów kolorowe zabawki, uśmiechnięte ciocie i ciasto na stole. W Pałacu, jak to w pałacu, mieszkają księżniczki i książęta. Z tą różnicą, że nie ma króla i królowej. Ta nazwa jak z bajki ma oswajać to, co trudne – strach, ból i śmierć. I nieodwracalny los. Bo w Pałacu, czyli stacjonarnym hospicjum Fundacji Gajusz, nie ma historii z happy endem, a bajki nigdy nie kończą się zdaniem, że żyli długo i szczęśliwie. Mieszkańcy Pałacu zazwyczaj żyją krótko, ale na pewno szczęśliwie, jeśli szczęściem jest to, że ktoś nam daje swoją miłość, obecność, czułość, czas, cierpliwość i towarzyszy w najtrudniejszych chwilach życia. Nawet jeśli ono trwa tylko kilka dni czy tygodni.

Pałac powstał z wypowiedzianego słowa, a raczej z obietnicy. Takiego targu – Ty mi dasz coś, a ja w zamian zrobię coś dla innych. Chorych i samotnych. Tylko błagam Cię, Panie Boże, uratuj moje dziecko.

Dziecko było maleńkie, miało kilka miesięcy i dwoje starszego rodzeństwa. Tisa Żawrocka-Kwiatkowska trafiła z dzieckiem Gajuszem do szpitala. Zaniepokoiło ją, że synek taki spokojny, dużo śpi i czasem się krztusi. Gdy usłyszała, jak pielęgniarka informuje lekarza, że w izbie przyjęć ma niemowlę w ciężkim stanie, ani przez chwilę nie pomyślała, że mowa jest o jej dziecku.

Potem wszystko potoczyło się jak lawina – kolejne pobyty w szpitalu, diagnozy, że zapalenie płuc, że brak odporności, choroba rozrostowa. W izolatce obok, za szybą leżała chora na białaczkę Paulinka, dwuletnia samotna dziewczynka z domu dziecka, do której nikt nie przychodził, nikt jej nie odwiedzał. Tisa patrzyła na nią, jej serce wyrywało się do obcego dziecka, które żałośnie płakało i cierpiało w samotności. Chciała je przytulić, pogłaskać, pocałować. Ale nie wolno, bo Gajusz nie ma odporności, nie można go niczym zarazić, trzeba uważać. Przed świętami Bożego Narodzenia na chwilę wrócili do domu, ale lekarka uprzedziła

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Tu chodzi o miłość
Katarzyna Kolska

dziennikarka, redaktorka, od trzydziestu lat związana z mediami. Do Wydawnictwa W drodze trafiła w 2008 roku, jest zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika „W drodze”. Katarzyna Kolska napisała dziesiątki reportaży i te...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze