Czekaliśmy na przedwakacyjną pizzę.
– Kochani, bardzo wam dziękuję za wszystko, czego razem doświadczyliśmy w grupie teatralnej Dzikie Koty. To dla mnie bezcenne doświadczenie… – zaczęłam. Tak jak się zaczyna mowę pogrzebową.
– Oj tam, oj tam, to brzmi jak jakieś pożegnanie! – odezwał się beztrosko jeden z chłopaków.
– Bo to JEST pożegnanie – powiedziałam.
Zapadła porażająca cisza. Takie zawieszenie akcji na sekundę przed katastrofą. Zanim padnie strzał kończący życie głównego bohatera albo nastąpi zderzenie Titanica z lodowcem, który jest coraz bliżej, kapitan już wie, załoga też, ale orkiestra w najlepsze gra, a niczego nieświadomy Leonardo DiCaprio całuje Kate Winslet.
– Wyjeżdżam z Kłodzka na inną placówkę. Jeszcze nie wiem, dokąd.
Spodziewałam się łez, uścisków, chóralnego: „Ale jak to?!”, ponurego milczenia, laurek, trenów i innych poematów lirycznych. Wszystkiego, ale nie czegoś takiego.
– Czy siostra się zgodzi, żebyśmy dalej działali jako Dzikie Koty? – zapytała jedna z moich aktorek.
Czy się zgodzę? Mój Boże, to dla mnie najlepsza nagroda za to wszystko! Za te zarwane noce, długie godziny prób w weekendy, ferie i wakacje, karkołomne organizowanie wyjazdów i festiwali i jedno wielkie przeżywanie: Czy zdążymy na czas z próbami? Dlaczego nie ma wszystkich? Kto nam uszyje kostiumy? Czy n
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń