Nasze wybory nie są czymś zewnętrznym wobec nas, ale tworzą nas i określają. Stąd Bóg nie chce ich unieważniać. Unieważniając nasze wybory, unieważniałby bowiem nasze życie i nas samych.
Myślenie o powszechnym zbawieniu, o czekającym nas sądzie i ostatecznym kresie naszego życia jest jak żadne inne naznaczone naszymi pragnieniami, osobistymi intuicjami religijnymi i cechującą nas wrażliwością. Jeśli jednak tak jest – a nie sposób, aby było inaczej – to tym bardziej warto skonfrontować to nasze myślenie z oficjalną nauką Kościoła i tradycyjną teologią. Niekiedy potwierdzą one nasze intuicje, niekiedy im zaprzeczą – w każdym razie jednak warto taką konfrontację przeprowadzić, nawet jeśli będzie to oznaczało konieczność „wgryzienia” się w trwające od wieków dyskusje i sformułowane w ich obrębie argumenty.
Doktryna powszechnego zbawienia
W rozważaniach dotyczących problemu powszechnego zbawienia często się rozróżnia dwie rzeczywistości: doktrynę powszechnego zbawienia i nadzieję na powszechne zbawienie. Większość teologów przyjmuje, że mamy w tym wypadku do czynienia nie tylko z dwiema różnymi rzeczywistościami, ale i z rzeczywistościami wzajemnie się wykluczającymi, gdyż nie można jednocześnie być wyznawcą tezy o powszechnym zbawieniu i mieć nadzieję na powszechne zbawienie. Nie można, ponieważ nadzieja (z wyjątkiem nadziei pokładanej wprost w Bogu) siłą rzeczy odnosi się do tego, co nie jest konieczne. W konsekwencji w takiej więc mierze, w jakiej uznamy powszechne zbawienie za koniecznościową konkluzję refleksji teologicznej, nie możemy już mieć co do niego nadziei – po prostu przyjmujemy jako pewnik, że się wydarzy.
Czy mamy tu do czynienia z dwiema możliwościami równie uprawnionymi i jako ludzie wierzący musimy się opowiedzieć za jedną, kierując się naszą intuicją bądź osobistą wrażliwością religijną? Nie wydaje mi się. W świetle podstaw naszej wiary widzimy, że doktryna powszechnego zbawienia jest nieprawdziwa i w konsekwencji szkodliwa, natomiast nadzieja na zbawienie wszystkich wydaje się w pewnej mierze uzasadniona, nie stoi w sprzeczności z prawdami wiary i może przynosić dobre owoce.
Jakie jest sedno doktryny powszechnego zbawienia? Otóż zakłada ona, że kresem historii musi być powrót całego stworzenia do Boga (apokatastaza) i że wykluczone jest tym samym istnienie wiecznego piekła rozumianego jako nieodwracalne i trwające bez końca potępienie części stworzenia. W obrębie doktryny apokatastazy przyjmuje się najczęściej, że zbawienie tych, którzy jako zatwardziali grzesznicy umarli niepojednani z Bogiem, dokona się wskutek ich zwrócenia się ku Bogu podczas odbywania kary powszechnie nazywanej piekłem. Rzadziej podejmowana jest inna wizja apokatastazy, która polegałaby bądź na nawróceniu grzeszników i złych duchów niejako „poza” ich wolą, na drodze przemożnej boskiej interwencji, bądź też na unicestwieniu potępionych, co byłoby przerwaniem ich losu. W jednym i drugim wypadku rzeczywistość wiecznego piekła, potępienia bez końca nie miałaby istnieć.
Podstawą biblijną dla doktryny powszechnego zbawienia są cytaty odnoszące się do woli zbawczej Pana Boga „przyciągnięcia wszystkich ku sobie” lub też do Bożego pragnienia, „aby wszyscy byli zbawieni” (1 Tm 2,4; por. także Tt 2,11; Kol 1,20; Ef 1,10; J 12,32). Prócz wskazania na tak pojętą wolę Bożą przytacza się także fragmenty zapowiadające wprost „odnowienie wszystkich rzeczy” (Dz 3,21) oraz wizję królowania, w której Chrystus „położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy”, a „jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć”, i w której „wszystko zostanie M
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Oceń