Stuknęło mi w tym roku, a także moim koleżankom i kolegom z licealnej klasy, czterdzieści lat od czasu zdawania egzaminów maturalnych. Niedługo spotkamy się w moim rodzinnym Żyrardowie i ta perspektywa zdecydowanie mnie cieszy, choć będzie to grono, które weszło już do społecznej grupy babć i dziadków i mogło pełnoprawnie przeżywać w końcu lipca IV Światowy Dzień Staruszków, jakim obdarzył nas nieoceniony papież Franciszek. Radość miesza się więc z pewną nostalgią, bo w końcu lata lecą i – jak mawiał nasz francuski współbrat ojciec Bataillon, który dożył pięknego wieku dziewięćdziesięciu czterech lat – „nie można w nieskończoność żywić nadziei na śmierć w młodym wieku”.
Inny francuski dominikanin, którego miałem przyjemność poznać, ojciec Nicolas Rettenbach, kiedy zapytałem go, czemu zawdzięcza swoją niesłychaną żywotność, odpowiedział bez wahania: „Bo mnie nie interesuje przeszłość – co było, to było, ważne jest dziś i jutro”. Wstąpił do zakonu przed drugą wojną światową, był najpierw wychowawcą braci nowicjuszy, potem wiele lat duszpasterzem studentów wydziału prawa uniwersytetu paryskiego, przeorem w Paryżu i prowincjałem prowincji francuskiej w burzliwych latach sześćdziesiątych. Kiedy zakończył swój prowincjalski urząd, miał pięćdziesiąt lat i nag
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń