Obraz Chrystus ukrzyżowany Diega Velázqueza
fot. Wikicommons

Czy cierpienie jest wpisane w naszą drogę w taki sposób, że idąc za Chrystusem, musimy się z nim bez wątpienia zmierzyć?

Niewiele jest tematów domagających się od chrześcijanina takiej uważności i precyzji jak temat cierpienia. W świecie, w którym chcemy jak najpełniej, najskuteczniej i najszybciej nasycić się wszystkim, co niesie w sobie obietnicę spełnienia i przyjemności, cierpienie jest radykalnie niezrozumiałe – wydaje się absurdem czającym się w tle tego, co pożądane i – co za tym idzie, upragnione w naszym życiu. Religia sytuująca cierpienie w centrum rzuca wyzwanie – ryzykuje odrzucenie. Chyba najmocniej wyraził to już ponad sto lat temu Fryderyk Nietzsche:

„Bóg na krzyżu – nie rozumiecież ciągle jeszcze straszliwości ukrytej myśli tego symbolu? Wszystko, co cierpi, wszystko, co wisi na krzyżu, jest boskie… My wszyscy wisimy na krzyżu, przeto my jesteśmy boscy… My jedynie jesteśmy boscy… Chrześcijaństwo było zwycięstwem, zginął przez nie dostojniejszy sposób myślenia – chrześcijaństwo było dotąd największym nieszczęściem ludzkości”1.

Nietrafnie rozumiana rola cierpienia

Chrześcijańska apoteoza cierpienia miała być zdaniem Nietzschego wyrazem toksycznego osładzania sobie przegranej (zgodnie z mechanizmem: nie jestem w stanie osiągnąć sukcesu, to znaczy, że ten sukces nie jest nic wart, a wartościowy jest mój brak sukcesu – cierpienie) i, co najistotniejsze, miała prowadzić do niebezpiecznego przeformułowania hierarchii wartości: oto bowiem się okazuje, że zamiast czcić i wielbić to, co mocne, zdrowe i rumiane, w centrum umieszczamy to, co słabe, chore i przegrane. Chrześcijaństwo chciało w ten sposób przetrącić zachodniej cywilizacji kręgosłup wartości. Po zdrowej hierarchii Greków miały nastąpić ciemne wieki zaczadzenia teologią krzyża.

Od tak sformułowanej krytyki chrześcijaństwa minęło prawie sto czterdzieści lat. Dało to czas – także w efekcie wielorakich procesów społecznych, które w tym czasie nastąpiły – na przetłumaczenie jej na język popularnej kultury. Ideały zawarte w nietzscheańskiej reakcji i pomyśle na życie stały się częścią zachodniego sposobu wartościowania świata. Nie można dziś, będąc chrześcijaninem, nie umieć się z nimi zmierzyć.

Z pewnością bowiem Nietzsche dotknął swą krytyką ważnej struny naszego sposobu doświadczania świata i przeżywania religii. Nawet jeśli trudno się zgodzić z wyciąganymi przez niego wnioskami2, to z pewnością jego krytyka ukazywała zagrożenie, jakie niosły w sobie karykaturalne interpretacje chrześcijaństwa; interpretacje, w których centralną rolę odgrywała nietrafnie rozumiana r

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Kup miesięcznik W drodze 2024, nr 03, a przeczytasz cały numer

Wyczyść
Nie uszlachetnia?
Michał Paluch OP

urodzony 14 marca 1967 r. w Jarocinie – dominikanin, doktor teologii dogmatycznej, w 2001 r. obronił doktorat z filozofii na Uniwersytecie we Fryburgu, a w 2013 r. uzyskał habilitację w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, wykłado...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze