Z przyczyn rodzinnych wróciłam z Żółkwi do naszego klasztoru w Krakowie. Sytuację, w jakiej się aktualnie znajduję, nazwałabym przerwą w życiorysie. Odbija się to trochę na kolorystyce i temperaturze mojej twórczości i na facebookowych postach, nigdy jednak wprost. Po prostu pojawiają się wiersze o sądzie ostatecznym i przemijaniu. I kiedy niedawno wrzuciłam na profilu wiersz zatytułowany Przeprowadzka o niepotrzebnych rzeczach, nieaktualnych biletach do teatru, nieistotnych już medalach i nagrodach, pewna pani skomentowała: „Coraz smutniej u siostry. Coś trzeba z tym zrobić. I nie mam na myśli tylko wierszy. Jednak to nie miejsce na taką rozmowę”.
Moją pierwszą reakcją była złość. Taka ledwo tląca się pod skórą, prawie nieuświadomiona. W końcu jednak dotarło do mnie, że się wściekam. No bo jak to? Jakaś obca kobieta będzie mnie pouczała i proponowała rozmowę zamiast napisać, jak większość czytelników bloga, że wiersz jest piękny, poruszający, że ktoś odnalazł w nim siebie? Tak, nawet kiedy jestem w nastroju adekwatnym do ponurej pogody za oknem, to oczekuję oklasków…
A poza tym: Czy ja jestem od rozweselania ludzi i dostarczania im rozr
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń