Kiedy miałem siedem lat, podczas wakacji u dziadków na wsi spadłem ze strychu na klepisko i w trzech miejscach rozwaliłem sobie czaszkę. „Ahaaaa, czyli to dlatego! – słyszę zgodny chór czytelników – no tak… to wiele wyjaśnia”. Zgadzam się z „chórzystami”. Też jestem przekonany, że to właśnie tutaj trzeba szukać przyczyn mojej choroby. Jakiej choroby? No właśnie z tym też jest problem. Bo ja właściwie jestem zdrowy, tylko ostatnio mam chory umysł. Bo trzeba być naprawdę niespełna rozumu, żeby (począwszy od 15 października, a już na pewno od 13 grudnia ubiegłego roku) nie widzieć i nie dostrzegać – jak mawiał nieodżałowany Jerzy Dobrowolski – zmian na lepsze, trwałego postępu i ogromnego dorobku w każdej dziedzinie. Wokół uśmiechnięta (żeby nie powiedzieć „rechocząca”) Polska, a mnie całkiem nie do śmiechu i jedyne, co mogę dorzucić do tej – już niemal obowiązkowej – wesołości, to lekko zmieniony cytat z kabaretowej piosenki Elity: „Idzie wiosna, a ja się nie cieszę…”. Nie, to nie będą żadne gorzkie żale na temat wyniku ostatnich wyborów. Wyniki – tak w polityce, jak i w piłce – bywają różne. Jak już kiedyś pisałem, starej władzy zupełnie mi nie żal. Gdyby nie siermiężna strategia gry „na aferę” z ciągłymi bezsensownymi wrzutkami w pole karne; gdyby nie chaotyczna, a tym samym nieskuteczna obrona własnej bramki; gdyby nie bezmyślne i zupełnie pozbawione finezji ataki prawym i lewym skrzydłem, a przede wszystkim, gdyby nie „woda sodowa”, która uderzyła do głów „panów piłkarzy”, to i atm
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Magda, 2 marca 2024
Przykro czytać tak bezpośredni polityczny tekst w tym czasopiśmie. Jako osoba głosująca na opcję, która została w nim wyśmiana czuję się upokorzona. Nigdy nie myślałam, że przeczytam coś takie w miesięczniku „w drodze”