Matka z niepełnosprawnym dzieckiem na rękach
fot. Archiwum rodzinne

Wychodząc od Jagódki, nigdy nie wiedziałam, czy kolejnego dnia jeszcze ją zastanę. Chciałam wyśpiewać jej wszystkie melodie, jakie znam, opowiadać o rodzeństwie, o mamie, o tacie, całować i przytulać w nieskończoność. Tak mi zostało. Kolejny dzień dziękuję Bogu, że daje mi ją jeszcze i jeszcze.

Jagoda jest z nami osiem lat. Jest bardzo radosna i empatyczna. Ma oczy w kolorze oliwek, piegi na nosku i włosy złociste jak len. Jest najczystszą i najbardziej niewinną istotą, jaką znam. Jest pomostem między naszym światem a przedsionkiem nieba, gdzie nie ma już ludzkich przywar. W niej mieszka Prawda. Jest też leżącą, wiotką dziewczynką, ze względu na dodatkowe schorzenia znajduje się pod opieką hospicjum domowego.

Urodziła się w dwudziestym czwartym tygodniu ciąży, w niedzielny poranek u schyłku upalnego sierpnia. Na drugim końcu Polski w Hajnówce odprawiana była właśnie msza w jej intencji. Ważyła 620 gramów i lekarze dali jej pięć procent szans na przeżycie.

Tak wyglądała granica życia i śmierci. Tylko tu mimo wszelkich starań dałam radę ją donieść. A może wywalczyłam jej aż to… Wtedy najlepiej było widać, gdzie się kończą ludzkie możliwości i medycyna, a zaczyna Bóg. Ludzkie pięć procent i Boże dziewięćdziesiąt pięć.

Dlaczego ja…

Nigdy nie spytałam: Dlaczego ja? Dlaczego Jagoda? Bo dlaczego nie? Nie jestem przecież w niczym lepsza, doskonalsza od innych ludzi. „Deszcz pada na sprawiedliwych i na niesprawiedliwych”. Wszyscy jesteśmy równi, a modlitwa i wiara nie są polisą ubezpieczeniową od nieszczęśliwych wypadków i chorób. Raczej obietnicą Obecności. Myślę, że kiedy trwamy w żywej relacji, to nawet w spotykających nas przeciwnościach losu umiemy być wdzięczni, dostrzegać pomoc, drobną czułość, wsparcie płynące z góry.

Jestem mamą dziecka głęboko niepełnosprawnego. Każdego dnia chwytam Boga za rękę, ciągnę za rękaw i proszę o zdrowie, o siły, o dobre decyzje, o właściwe diagnozy, o ludzi chcących nam pomóc. Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie wiem, dlaczego się rodzą chore dzieci, dlaczego dotyka je niepełnosprawność lub dlaczego odchodzą w młodym wieku. Im dłużej żyję, tym bardziej pewna jestem tylko tego, że Bóg wchodzi z nami w jedyną, niepowtarzalną relację, nieporównywalną zupełnie z historią żadnej innej rodziny, innego człowieka. Być może dla jednych będzie to szansa nawrócenia, gdzie indziej uzdrowi się serce kogoś z otoczenia chorego, możliwości jest bardzo wiele, pytanie, czy będziemy chcieli otwierać swoje serce, gdy jest ono złamane tym, co nas spotkało. Nie myślę o chorobie w kategoriach Bożego dopustu. Choroby, nieszczęścia, one s

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Kup miesięcznik W drodze 2024, nr 05, a przeczytasz cały numer

Wyczyść
Czy Bóg tak chciał?
Agnieszka Tomicka

żona, mama piętnastoletniej Oli, jedenastoletniego Franka i ośmioletniej Jagódki, technolog żywności i dietetyk, obecnie zajmuje się opieką nad niepełnosprawną córeczką. Agnieszka Tomicka pisze blog...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze