Ludzie chcą żyć wygodnie i bezstresowo, bez żadnych nakazów i ograniczeń. A to znaczy, że Kościół jest im potrzebny do usprawiedliwiania, a nie do stawiania wymagań. Jest to podstawowy problem dzisiejszego myślenia o jakiejkolwiek duchowości, która o tyle jest akceptowalna, o ile jest nieszkodliwym dodatkiem do życia.
Zastanawiam się, czy moglibyśmy porozmawiać spokojnie o tym, co się wydarzyło. Mówię o głośno komentowanym w ostatnich tygodniach wywiadzie, którego na jednym z kanałów internetowych udzielił mój współbrat Adam Szustak OP, przepytywany m.in. z prawd wiary, sytuacji, w jakiej znalazł się dziś Kościół, i swojej duchowości. Dla tych, którzy na bieżąco śledzą jego działalność duszpasterską, te refleksje nie były niczym nowym. Podobnie jak styl i sposób formułowania myśli. Część konserwatywna umocniła się w przekonaniu, że ojciec Szustak ewoluuje w nieortodoksyjnym kierunku, część liberalna – przeciwnie – że jeszcze nie wszystko stracone i dopóki są tacy księża jak łódzki dominikanin, to jest nadzieja dla Kościoła.
Nie chodzi mi o to, by bronić czy atakować Adama Szustaka – można się z nim nie zgadzać i spierać, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, że w chwili, kiedy piszę ten tekst, liczba odsłon na YouTubie, gdzie można posłuchać wywiadu, przekroczyła milion dwieście tysięcy. Oczywiście, kliknięcia, polubienia i łapki w górę nie stanowią jeszcze o sile argumentu, a jedynie o popularności. Ale pozwolę sobie na pewne porównanie: kiedy trzydzieści lat temu premiera Psów Władysława Pasikowskiego zbiegła się z premierą Pierścionka z orłem w koronie Andrzeja Wajdy i tłumy się ustawiały pod kinami, by oglądać historię o byłych ubekach zamiast o powojennych losach młodych AK-owców, Wajda powiedział znamienne słowa o tym, że Pasikowski wie o współczesnym świecie coś, czego on nie dostrzega.
Spróbujmy się więc zatrzymać w tym miejscu i zdefiniować to, czego nie dostrzegamy albo co kwitujemy słowami o intelektualnej miałkości i gwiazdorstwie. Bo wydaje mi się, że ci, którzy tak mówią, uspokajają tylko samych siebie, powtarzając: Nic się nie stało.
Pokolenie iGen
Kiedy w ostatnim czasie słucham spowiedzi, rozmawiam ze znajomymi lub spotkanymi pod kościołem przypadkowymi uczestnikami Eucharystii, dość precyzyjnie jestem w stanie określić wspólny mianownik naszych rozmów. Jest nim silne przeświadczenie o kościelnym kryzysie, artykułowane zarówno przez tych, którzy
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń