Początek czerwca, kiedy piszę ten felieton, jest dla wielu księży czasem gorączkowego oczekiwania. W tym bowiem okresie pojawiają się decyzje dotyczące zmian personalnych w diecezjach. Nerwowo jest zwłaszcza wśród wikariuszy, którzy – zgodnie z rytmem określonym zwyczajami danej diecezji – mogą się spodziewać zmiany miejsca życia, pracy, przełożonego… Niepokój udziela się też proboszczom – bo ewentualna zmiana wikariusza to też pewien wstrząs (oby tylko organizacyjny). A w ostatnich latach doszedł do tego jeszcze jeden powód: w wielu diecezjach nie ma już zastępowalności pokoleń, księży ubywa. Jakiś czas temu usłyszałem proboszcza strofującego kolegę, który z dumą opowiadał o działaniach w swojej parafii: „Zoboczysz – chnet ci weznom kapelonka!”.
To iście kasandryczne proroctwo (po polsku: „Zobaczysz – wkrótce zabiorą ci wikariusza”) dobrze oddaje jeden z głównych lęków proboszczów, którzy jeszcze się cieszą, że mają wikariuszy. Wkrótce mogą zostać albo z mniejszym zespołem, albo sami. I nawet amatorskie, na chybcika przy pogaduchach dokonywane wyliczenia wskazują, że jest się czego bać. Do wieku emerytalnego zbliżają się bowiem pokolenia czasów obfitości, kiedy święcono wielu księży. Ubywających będziemy liczyć w dziesiątkach. A nowych święconych za chwilę będziemy ze świecą szukać.
Mój nieoceniony wikary na szczęście zostaje, więc osobiście mnie ta nerwowość omija, ale nie mogę nie wyczuwać niepewnoś
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń