Proszę, módlcie się za nas. Wielu z nas widziało rzeczy, które są zbyt straszne, by można je było opisać.
Kiedy myślimy dziś o problemie prześladowanych chrześcijan, mamy przed oczami obrazy konkretnych miejsc na mapie, a nawet określonych sytuacji, bo każdy z nas na pewno oglądał w telewizji czy w internecie jakiś materiał na ten temat lub czytał o tym w gazecie. Dopóki jednak jest to obraz zbiorowy, to chociaż porusza nasze emocje, a nawet wywołuje łzy, trudno dostrzec za nim tragedię konkretnych ludzi. Jedynie poznanie imion ofiar pozwala nam się z nimi utożsamić. Tak więc dopiero zobaczenie, co stało się z Jeovanim, Nahidem, Zhilą, Frederickiem czy Roshni sprawia, że problem otrzymuje imię, twarz i unikalną historię cierpienia.
Protezy
Są takie miejsca na świecie, gdzie niedzielne pójście do kościoła wiąże się z ryzykiem utraty życia. 14 kwietnia 2013 roku na nabożeństwo wspólnoty braterskiej w Bangui, w stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, przyszło bardzo wiele osób. Chwilę później do kościoła wrzucono dwa granaty. Stała za tym organizacja Séléka, koalicja rebelianckich ugrupowań, w tym muzułmańskich, prowadzących wojnę domową w tym kraju. Dwie następujące zaraz po sobie eksplozje rzuciły ludzi na podłogę, w pomieszczeniu kłębił się dym i kurz. Ci, którzy ocaleli, rzucili się do ucieczki, kościół wypełnił się krzykiem poranionych i jękiem konających członków wspólnoty. Siedem osób zginęło, a ponad 30 zostało rannych, w tym: Jungen Jeovani Mongounou (7 lat), Steven Malengou (6 lat) oraz Dieu Fera Zinon (8 lat). Ci trzej chłopcy stracili w zamachu kończyny. Ich dzieciństwo w jednej chwili zostało przepełnione dotkliwym bólem i cierpieniem. Używają teraz protez, które otrzymali za sprawą org
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń