Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga
„Okoliczności się zmieniają, lecz metoda pozostaje ta sama. Polega na wdrukowaniu w kolektywną wyobraźnię archetypu Zła. Od czasów wojny, ta złowieszcza figura przybierała różne formy: faszysty, kapitalisty, imperialisty, kolonialisty, ksenofoba, rasisty, obrońcy porządku moralnego. Owe etykiety w najlepszym przypadku deformują rzeczywistość. W najgorszym: są po prostu kłamliwe. (…)
Następnie należy połączyć z archetypem Zła wizerunek swojego wroga, co oczywiście niesie z sobą efekt perswazji: kto zaryzykuje, by opinia publiczna postrzegała nas jako faszystę lub rasistę? Oskarżenie może być bezpośrednie lub insynuacyjne. Każdy może zostać zaatakowany nie za to, co myśli, lecz za to, co mu się sugeruje, iż myśli. (…) Nie dyskutuje się po to, by przekonać. Chodzi o to, by zastraszyć, obwinić, zdyskwalifikować”.
Ten opis mechanizmów debaty publicznej można przyłożyć do współczesnej Polski, modyfikując nieco listę „archetypów Zła” i dodając do niej np. hierarchów kościelnych, słuchaczy Radia Maryja czy po prostu katolików.
Powyższy cytat pochodzi ze znakomitej książki Jeana Sevilli Le terrorisme intellectuelle, traktującej o historii sporów politycznych i społecznych w powojennej Francji. O tym, jak owe spory prowadziła francuska lewica, słynna „Rive gauche”, jakich narzędzi używała, by pognębić przeciwników. To opowieść o małości pisarzy, artystów, filozofów i polityków, którzy terroryzowali społeczeństwo, nie dopuszczając do dyskusji choćby na temat zbrodniczej natury Związku Sowieckiego, spuścizny kolonializmu, wojny w Wietnamie.
W Polsce Anno Domini 2010 archetypem Zła jest biskup z „wypasionym brzuchem”, stereotypowy przedstawiciel hierarchii kościelnej, zacofany intelektualnie, moralnie podejrzany, chciwy i spocony manipulator, otoczony milionami bezdennie głupich owieczek, które są w stanie usprawiedliwić jego najobrzydliwsze przewiny, łącznie z pedofilią.
Biskup jest oczywiście przeciwny małżeństwom homoseksualistów, zapłodnieniu in vitro, aborcji na życzenie, środkom antykoncepcyjnym, seksowi przedmałżeńskiemu, pornografii. Zgodnie zatem z metodą opisaną przez Sevillię, każdy, kto ma takie poglądy, jest sojusznikiem wspomnianego biskupa z „wypasionym brzuchem” i podlega napiętnowaniu jako niebezpieczny ciemnogrodzianin (a być może i kryptopedofil). Dlatego też coraz trudniej usłyszeć głos znanej osoby, która publicznie przyznałaby się do swoich katolickich poglądów i byłaby skłonna ich bronić. Przypadek profesora neonatologii Janusza Gadzinowskiego z poznańskiego Uniwersytetu Medycznego, który najpierw w liście do parlamentarzystów sprzeciwił się procedurze in vitro, a następnie został zmieszany z błotem przez „Gazetę Wyborczą”, daje wiele do myślenia.
A będzie jeszcze gorzej. Samo słowo katolik powoli nabiera w Polsce (szczególnie w dużych miastach) pejoratywnego charakteru. Dużymi krokami zmierzamy do stanu znanego z Wiekiej Brytanii, gdzie nie tylko nie można pokazywać się w pracy z krzyżykiem na piersi, lecz nie wypada wręcz przyznawać się do swojej wiary. Tony Blair, były brytyjski premier, stwierdził z ubolewaniem w jednym z wywiadów, że nie obnosił się ze swoim katolicyzmem, by nie zostać uznanym za „kompletnego świra”.
Wystarczy obejrzeć kilka telewizyjnych programów rozrywkowych, przejrzeć portale czy wreszcie poczytać „Gazetę Wyborczą”, by zorientować się, w jakim kontekście słowa „katolik” czy „Kościół” występują najczęściej w polskich mediach. Oto wypowiedź pewnej Brazylijki, bohaterki reportażu zamieszczonego w „Wysokich Obcasach”: „Oficjalnie jestem katoliczką. To za sprawą babci Dulce. Ona jest bardzo konserwatywna. Ale chyba widzi, że przymus nie wpłynął na nas dobrze, bo wszyscy się odwróciliśmy od Kościoła. (…) Wbrew pozorom Brazylia jest bardzo tradycyjna, mizoginiczna, szczególnie na północy. No, ale to nie powinno dziwić – 70 proc. Brazylijczyków jest katolikami. A za tym idą problemy takie jak bardzo restrykcyjne prawo aborcyjne, obwinianie kobiet o gwałt”.
Proste, szybkie skojarzenia: katolicyzm to mizoginizm, restrykcje, gwałty.
Rozmowa z pisarzem Ignacym Karpowiczem, autorem Balladyn i romansów, w „Dużym Formacie”: „Jezus jest centralną i najwspanialszą postacią chrześcijaństwa. Jego przesłanie, które nikogo nie wyklucza, daje każdemu miłość i prawo do każdej miłości, jest głębokie i proste. Jest wspaniałe. Ale chrześcijaństwo to nie tylko Jezus, który zresztą nie był nawet katolikiem, to także Kościoły, dogmaty, majątki, molestowanie seksualne, niesprawiedliwości, pycha, buta, polityka, władza”.
Kolejna seria skojarzeń: majątki, molestowanie, pycha, buta.
Fragment tekstu o jednej ze sztuk Tadeusza Słobodzianka: „Katolikom też było nie w smak: pewien senator ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego oskarżył Słobodzianka o bezczeszczenie wartości ewangelicznych, a w szkole teatralnej w Krakowie sztuka spadła z afisza, ponoć pod naciskiem kurii biskupiej”.
Skojarzenie: biskup cenzor.
Nie, katolicy nie są jeszcze w Polsce dyskryminowani. Wyobraźcie sobie jednak dwóch przystojnych aktorów, starających się o rolę w serialu kręconym w Warszawie. Jeden z nich jest gejem, opowiadającym się za adopcją dzieci przez pary homoseksualne, a drugi katolikiem, który głośno protestuje przeciwko aborcji. Ciekawe, kto zrobi większą karierę, prawda?
Oceń