Drugi List do Koryntian
II niedziela adwentu, 5 grudnia 2010 roku
Iz 11,1–10 / Ps 72 / Rz 15,4–9 / Mt 3,1–12
Zbliża się dzień naszego zmiłowania. Paradoksalnie, wielu chrześcijan boi się dnia Pana. Boimy się nieznanego, to zrozumiałe. Nadchodzą jednak nie tyle niepewne „dzień i godzina”, ile ktoś, Kto wyczekuje nas jako kochający. Chrystus raz już przyszedł, zamieszkał wśród nas i dał się poznać jako Ten, który jest do końca. Jego przyjście dokonuje się wyłącznie w spotkaniu, na przecięciu dróg Boga i człowieka, spieszących ku sobie. Będzie to najważniejsze i najbardziej spełnione spotkanie ze wszystkich. Teraz jest czas, by zbliżyć się w wierze i przez miłość zadomowić się w Jego boskim Domu. Zatem „nie zwalniaj biegu, biegnij ochoczo… pragnij biec do źródła: Bóg bowiem może was orzeźwić i wypełnić pragnienia” (św. Augustyn).
Tęsknota wychowuje i sama już jest spotkaniem. Uczy spojrzenia poza siebie. Liturgia – „zadatek przyszłej chwały” – wskazuje kierunek: „w górę serca”, „podnieście głowy”. Powinniśmy uczciwie siebie pytać, czy czekanie na Chrystusa nie stało się wyłącznie liturgicznym przyzwyczajeniem? O co naprawdę woła nasze życie? „Głos wołający na pustyni” to realny zapis zrealizowania się naszych pragnień, domaga się konfrontacji. Trzeba odważnie wyruszyć na pustynię, by zdemaskować każde wątpliwe zadowolenie i uzbieraną gorycz. Izajasz w słowach „prostujcie drogę Panu” zachęca do tego, aby przebić się przez puszczę naszych uwikłań w grzechu i przejść zwycięsko przez zdezorientowanie w nadziei. Dom, w którym kiedyś zamieszkał Chrystus, przychodząc po raz pierwszy, nie był wolny od niebezpieczeństw. Teraz przyjdzie, by nas z nich wyzwolić, mogę więc prosić: „wybaw mnie od obrazów bólu, które zebrałem, wędrując po świecie, zaprowadź tam, gdzie jest Twoje światło” (Cz. Miłosz, Obecność).
Jan Chrzciciel był dźwiękiem wołającego Słowa, komentuje św. Augustyn. „Słowo jest blisko ciebie”, jest w naszym wnętrzu, by ostatecznie nas wyjaśnić. Nasze pragnienia to zapis bicia Serca Boga. Wołając „Przyjdź, Panie Jezu”, uczymy się żyć równomiernym rytmem Trójcy. „Trzeba umieć czytać ten ślad”, mówił Tischner, by wyruszyć za Słowem. Maranatha to echo troskliwego wołania Boga: „Adamie, gdzie jesteś?”. W Chrystusie stało się ono namacalne i słyszalne do końca dni: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”.
Oceń