Była raz staruszka, która – choć nie ruszała się na krok z domu w małej bałkańskiej wiosce – często podróżowała. Przyszła na świat jeszcze w Imperium Osmańskim, później bywała okresowo obywatelką Austro-Węgier, Jugosławii i Serbii. Ale w sercu przez całe życie nosiła jeszcze inny, symboliczny paszport – czuła się Bośniaczką. Gdy co wieczór przesiadywała bez ruchu na wygiętej drewnianej ławeczce z widokiem na góry, świat nerwowo się przemieszczał, przesuwając granice wokół jej skromnej chałupy. Wiatr zmian przypisywał ją coraz to innej rzeczywistości, poświadczał jej przynależność w zmienionym języku i alfabecie, na nowym urzędowym blankiecie i domagał się od niej podatków w różnych walutach. Zanim stała się staruszką, miała kilku mężów i urodziła wielu synów, których straciła na kilku wojnach. Ginęli dowodzeni przez zwolenników przesuwania, likwidowania i ponownego wznoszenia granic. Zwykle w imię lepszej przyszłości i w związku z jakąś nadzieją. Nieraz pod hasłami wyzwolenia i narodowej jedności. Bywało, że front podchodził pod chałupę, a kule świstały wzdłuż ścian. Jedna z granic przeszła przez oborę i wygnała kr
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń