Do dziś mam zapisany jego numer telefonu. Niezręcznie tak jakoś go usunąć. Choć przecież już się nie przyda. Nie mam po co do niego dzwonić. Nie odbierze. A wtedy, kilka lat temu, odebrał. Chciałam się z nim umówić na wywiad. To była późna jesień. Przepraszał, że nie da rady. Że ma tyle trudnych spraw na głowie. I prosił, żebym zadzwoniła po Nowym Roku.
Ale po Nowym Roku znów nie był w dobrej formie, tłumaczył się nawałem pracy i złym samopoczuciem. – Proszę zadzwonić za jakiś czas, może na wiosnę, jak będzie cieplej, albo wczesnym latem. Dzwoniłam. Nie odbierał. Nie chciałam być natarczywa. A potem… Potem dowiedzieliśmy się, że umarł. I zrobiło mi się żal. Że nie udało nam się porozmawiać, spotkać. Że nie miałam okazji go poznać. Został tylko ten numer telefonu, całkiem już niepotrzebny. Niech sobie będzie. No bo jak to tak, skasować numer? Jakby człowieka nie było? Jakby tej krótkiej rozmowy nie było? Zostawiłam. Ma swoje miejsce w moim telefonie. Kilar Wojciech.
Żartował podobno kiedyś, że zmieni sobie nazwisko. Że przed nazwiskiem chciałby pisać von. To von spodobało mu się już w dzieciństwie, brzmiało dostojnie i oryginalnie. Zastanawiał się nawet, czy takie trzy litery można sobie kupić. Drażniło go, że w encyklopedii kolejnym hasłem obok jego nazwiska jest… kiła.
29 grudnia miną dwa lata od jego śmierci.
Nie męcz się, Wojtek
Z dziennikarską zazdrością spojrzałam na zapowiedź książki Marii Wilczek-Krupy Kilar. Geniusz o dwóch twarzach. Z zazdrością, ale też z radością, że jej się udało. Zazdrościłam jej tych spotkań, rozmów, opowieści. Tego przedzierania się przez czyjeś życie. Cieszyłam się, że będę mogła poznać człowieka, którego muzyka towarzyszyła mi, mam wrażenie, od zawsze. Najpierw nieuświadomiona. Nucona pod nosem. A potem świadomie wybierana, rozpoznawana. Nie tylko ta filmowa. Może nawet bardziej nie ta filmowa.
Gdy książka znalazła się w moich rękach, natychmiast zaczęłam ją czytać. I przyznam – trudno było się oderwać. Nie tylko dlatego, że lubię biografie, że jestem ciekawa drugiego człowieka. Ta książka po prostu wciąga. Bo to nie jest jedynie opowieść o wybitnym kompozytorze. To jest też opowieść o polskiej historii, tej wojennej i tej współczesnej – z Poznańskim Czerwcem w tle, z Gomułką i Gierkiem, z wyborem papieża Polaka, z sierpniem ’80, ze śmiercią górników z kopalni Wujek, z pierwszymi wolnymi wyborami…
Jest to też opowieść o ludziach z pasją, o wybitnych muzykach, pianistach, kompozytorach, dyrygentach. I reżyserach. Bo przecież właśnie z nimi Wojciech Kilar bardzo skrzyżował swoje życie. Są więc te najwybitniejsze nazwiska: Wajda, Zanussi, Kutz, Coppola…
Historii życia Wojciech Kilara ciekawa byłam bardzo. Mówiło się o jego bujnej młodości. O ekscesach, wybrykach, alkoholu. Ale opowiadało się też o jego wielkiej miłości do żony Barbary, o jego związkach z Jasną Górą, o nawróceniu, modlitwie, różańcu. Niektórzy mówili nawet…
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń