Życie bez książek nie ma sensu. Kolejne lata odmierzam przeczytanymi pozycjami. Dzięki którym zapamiętam zatem ten kończący się 2015 rok?
Przyznaję na wstępie: to było dobre dwanaście miesięcy, miłośnicy literatury – różnej – mieli w czym wybierać. Nie chodzi mi tu, rzecz jasna, o liczbę opublikowanych tytułów, ponieważ od dawna stoję na stanowisku, że w Polsce wydaje się za dużo książek, a ilekroć wchodzę do któregoś z salonów sprzedaży (które Polacy odwiedzają najczęściej, a które – niestety – nie są księgarniami w starym, dobrym stylu…), dostaję zawrotu głowy. To, co ambitne, jest często ukrywane pod stertą historii kuchennych, plotkarskich, blogowych, a ostatnio nawet „makijażowych”! Chodzi mi natomiast o poziom wydanej w tym roku literatury, naprawdę mamy się z czego cieszyć, wielu spośród nas tych najlepszych książek nie miało jeszcze czasu przeczytać. Stoją na półkach i czekają – obyśmy tylko takie problemy mieli. Po które sięgnąć na pewno? Oto moje podpowiedzi.
***
Wielkie wrażenie robią Ścieżki północy pochodzącego z Tasmanii australijskiego pisarza Richarda Flanagana. Laureat Man Booker Prize z 2014 roku, w Polsce stosunkowo mało znany (przed czternastoma laty ukazała się u nas jego Williama Goulda księga ryb), napisał imponującą powieść o drugiej wojnie światowej w rejonie Azji i Pacyfiku, o miłości niemożliwej do spełnienia i o powojennej traumie, z którą przez lata nikt nie umiał sobie poradzić. Główny bohater Dorrigo Evans, młody i nieśmiały chłopak, zostaje wcielony do australijskiej armii, ma walczyć z japońską inwazją. Po upadku Singapuru trafia do niewoli, wraz z kompanami ma budować w syjamskiej dżungli Kolej Śmierci, która umożliwi japońskiej armii ekspansję i zajęcie Indii Brytyjskich. W rzeczywistości – trafia do piekła na ziemi, w którym oficerowie cesarskiego wojska upokarzają, znęcają się i w sposób bestialski mordują przeciwników. Flanagan opisuje nie tylko tradycyjne zderzenia dobra ze Złem (co brzmiałoby dość banalnie), ale pisze o sile człowieka, o wierze jednostki w wartości podstawowe, które być może pozwolą jej przetrwać? Ale Tasmańczyk robi coś jeszcze – wchodzi w skórę owego Zła, nie gloryfikuje go i nie usprawiedliwia, stara się jednak wyjaśnić czytelnikowi, skąd się ono wzięło. To bardzo interesujący i zasługujący na uznanie gest pisarza. Poruszająca powieść jest hołdem złożonym australijskim żołnierzom, którzy trafili do obozu w dżungli w Syjamie (dziś to Tajlandia) i ich próbie odnalezienia samych siebie w świecie powojennym, w którym lęki powracały, strach nie znikał, a wspomnienia czasu wojny mogły doprowadzić do szaleństwa. Jednym z takich żołnierzy był ojciec Richarda Flanagana, który zmarł w dniu oddania przez jego syna tekstu powieści do wydawnictwa.
Oceń