Życzliwość jest drugorzędna tylko pozornie – w istocie stanowi newralgiczną otulinę naszych codziennych relacji. Ma niebagatelne znaczenie – to przez nią świat staje się przyjaźniejszym miejscem do życia, to przez nią wyraża się nasze człowieczeństwo.
Kilka dni przed ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia załatwiałem coś w jednym z katowickich biurowców. Otwierając przeszklone drzwi do budynku, dostrzegłem wychodzących właśnie dwóch robotników. Trzymali w rękach sporych rozmiarów skrzynie, więc przystanąłem i uchyliłem szerzej drzwi, aby ich przepuścić. Kiedy mnie mijali, jeden z mężczyzn na chwilę się zatrzymał. Oprócz standardowego „dziękuję” złożył mi jeszcze w przelocie świąteczne życzenia. Ten nagły przebłysk ludzkiego braterstwa wprawił mnie w osłupienie. Nie znałem tego człowieka, zapewne też nigdy więcej się nie spotkamy.
„Co mi się w Polakach podoba najbardziej? Że jesteście wobec siebie tacy mili, niezwykle uprzejmi, uśmiechacie się do siebie, nawet jeśli się nie znacie”. Być może u części czytających te słowa wywołują one spontaniczną niezgodę. Za pierwszym razem, kiedy słyszałem tego rodzaju twierdzenia, również miałem ochotę je wykpić czy podać w wątpliwość. Tyle tylko, że podobne zdania powtarzają się na każdych warsztatach międzykulturowych, które prowadzę z osobami z Ukrainy. Zawsze podczas tych spotkań pytam o to, co ich w naszym kraju zdumiewa czy dziwi. Zazwyczaj jedną z pierwszych kwestii jest polska wzajemna życzliwość. Zaskakujące? Przecież my, Polacy, dobrze wiemy, że Polak Polakowi wilkiem! Bliźniego w szklance wody może utopić, na sąsiada zazdrośnie spogląda, wszystko mu przeszkadza, stale niezadowolony powtarza: „Nie ma na to mojej zgody” i „Tyle w temacie”. Życzliwy, doskonale wiemy, to może być co najwyżej podpis na donosie! Czyż nie taki jest nasz autostereotyp?
Jednym z mniej oczywistych, a niezwykle wartościowych efektów międzykulturowego spotkania jest konfrontacja własnych wyobrażeń z tym, jak postrzegają nas inni. Stają się oni dla nas lustrem, skalują nasz wizerunek. Może więc warto pójść za obserwacjami przybyszów z Ukrainy i spróbować się zastanowić, jak to jest z tą polską (nie)życzliwością? Czy dokonuje się jakaś ważna społeczna transformacja, której nie dostrzegamy? No i czym tak naprawdę jest owa życzliwość?
Życzliwość jest gdzie indziej
To uderzające, w jak dużym stopniu zachwyt osób z Ukrainy nad polską życzliwością jest niemal dosłownym odwzorowaniem zachwytu polskich emigrantów, którzy w ostatnich dekadach wyjeżdżali na Zachód.
Rok 2011, badania nad polskimi emigrantami w Wielkiej Brytanii: „Co wam najbardziej tu imponuje?” – „Ten bezinteresowny uśmiech, ogłada w relacjach, życzliwość. Ludzie są dla siebie mili i przyjaźni”.
Rok 2018, badania nad osobami, które wróciły z emigracji do Polski: „Co chcielibyście przenieść do naszego kraju?” – „Życzliwość codziennych kontaktów. Uśmiech, przyjazne słowo wymienione również z nieznajomym gdzieś w przelocie. Nawet jeśli to tylko powierzchowność, lepiej si
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Oceń