Kino często oddaje głos tym, którzy w rzeczywistości nie mają możliwości wypowiedzenia się – mniejszościom, słabszym. Opisuje historie, które z różnych względów nie mogą być opowiedziane wprost i dosłownie – bo nie te czasy, bo mogłoby to sprowadzić na bohaterów określone konsekwencje, bo się wstydzą. Przybranie alter ego pozwala oswoić historię albo się do niej zdystansować, ukryć za maską. Nawet dokumenty mają tę moc – bo choć opowiadają prawdziwe historie, to jednak prześwietlone są przez filtr twórcy, bohatera, komentatorów. Owszem, w filmach dokumentalnych szczególnie chodzi o pokazanie prawdy, ale przecież dobrze wiemy z życia, jak różne ma ona twarze.
Tacy sami, czyli My, nasze zwierzęta i wojna
Chyba wszyscy pamiętamy te dni, gdy Ukraińcy po ataku Rosji na ich kraj przechodzili przez naszą granicę – kolejki ludzi z małymi dziećmi, z torbami, ale nierzadko też z psami czy kotami. Ikoniczny stał się obraz kobiety niosącej przez całą drogę dużego, starego psa, który nie był w stanie przebyć takiej odległości samodzielnie. A ona nie chciała go zostawić. W końcu to część rodziny. I choć film zaczyna się od przypomnienia tych scen, to nie jest on poświęcony tym, którym udało się przedostać przez granicę, ale tym, którzy zostali – zarówno ludziom, jak i zwierzętom.
Reżyser Anton Ptushkin to ukraiński dziennikarz, vloger podróżniczy i youtuber. Od początku wojny relacjonuje jej przebieg, rozmawia z żołnierzami i cywilami. Sam zmaga się z PTSD (zespół stresu pourazowego) i innymi problemami psychicznymi, ale nie zamierza przerwać swojej pracy, którą traktuje jak misję. „Dokumentowanie wojny jest dla mnie formą terapii” – powiedział w jednym z wywiadów. – „Pomaga mi przetworzyć to, co widzę, i nadać sens otaczającemu mnie światu. Wiem, że moja praca jest ważna, i jestem zdeterminowany, by ją kontynuować”. Podobnie jak jego bohaterowie. Jeden z wolontariuszy ratujący pozostawione w mieszkaniach zwierzęta mówi o tym wprost: „Dla kogoś, kto jest przybity i zmęczony, widok zwierzęcia, które było zamknięte bez jedzenia i picia, przestraszone i nagle ktoś je ratuje, a ono się tak bardzo cieszy na jego widok, jest niesamowit
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń