Inteligenckość jest nie tylko zasobem, ale wyznacza również podstawowe wzory kultury i szacunku społecznego, wzory publicznego działania, dlatego nieprędko zniknie.
Rozmawiają socjolog Piotr Kulas i Michalina Kaczmarkiewicz
Po czym poznać inteligenta? Nie wygląda już jak na filmach Zanussiego – biedny, nieco zgarbiony od moralnego zaniepokojenia. W pana książce Inteligenckość zaprzeczona jest taki fragment: „Zobaczyłem ludzi w wytartych marynarkach, z krawatami przypominającymi paski do szlafroka. Ale wiedziałem, że oni przez dwadzieścia lat żyli w biedzie i oddali się nauce. (…) Oni wydawali mi się krystaliczni”.
Przez dekady inteligencja podkreślała znaczenie szczególnego stylu życia, który w detalach mógł się zmieniać, ale miał jeden wspólny mianownik – był zorientowany antyekonomicznie. Nawet jeżeli inteligenci mieli pieniądze, to bardziej lub mniej celowo ustawiali się w opozycji do kapitału ekonomicznego. Kino moralnego niepokoju, a jeszcze bardziej komedie późnego PRL-u pokazują sytuację inteligencji. Bohater filmu Poszukiwany, poszukiwana to jest przecież inteligent. W Czterdziestolatku jest nim nie inżynier Stefan Karwowski, tylko jego przyjaciel doktor Karol Stelmach. W Alternatywach 4 z kolei profesor – wszyscy go szanują, ale niech pani zobaczy, jak on jest pokazany.
Trochę odklejony…
Gdyby nie był odklejony sam z siebie, musiałby się tego nauczyć, właśnie po to, żeby był szanowany, bo na tym polega ta gra bycia ponad konflikty i utarczki pospolitych ludzi, bo przecież świat jest gdzie indziej. Zarazem spokojny profesor służy radą i właściwą oceną.
Jak by pan zdefiniował inteligencję?
Samo pojęcie pojawiło się, zanim uformowała się określana nim warstwa społeczna. W języku polskim zaczęło funkcjonować w 1844 roku dzięki Karolowi Libeltowi, filozofowi, notabene z Poznania, który właściwie od razu nadał mu patriotyczny wymiar, zobowiązując grupę ludzi wykształconych do opieki nad tymi, którzy znaleźli się niżej w strukturze społecznej. Trzeba jednocześnie pamiętać, że w Polsce, kraju półperyferyjnym, wówczas pod zaborami, nie wszędzie ta nowa warstwa wyglądała tak samo. W Wielkopolsce, a szczególnie w Małopolsce inteligencję można było w dużym stopniu utożsamić z mieszczaństwem. Natomiast w zaborze rosyjskim była ona w znacznej mierze dziedziczką szlachty, szczególnie grupy przemieszczającej się z utraconych majątków do miast, lecz niepasującą do definicji mieszczaństwa. Ta grupa jednocześnie dziedziczy i przekształca etos szlachecki.
Jeżeli chcielibyśmy definiować inteligencję szeroko, poza tymi moralnymi roszczeniami, to jest ona grupą statusową (ale nie klasą, ponieważ w socjologii klasy społeczne są również efektem stosunków ekonomicznych) wyróżnialną na podstawie dwóch głównych czynników: kapitału kulturowego charakteryzującego się wyraźnie określonym stylem życia, przez co mamy do czynienia z towarzystwem ludzi, jak mówił socjolog Florian Znaniecki, dobrze wychowanych, a przynajmniej mających poczucie, że są dobrze wychowani, i tego, co Józef Cha
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Oceń