Uczestnicy jubileuszowej pielgrzymki miesięcznika 'W drodze" do Santiago de Compostela w podróży
fot. Archiwum redakcji

Cztery grupy, cztery trasy – każda inna. Po górach i wzdłuż oceanu. W samotności i w tłumie. Pielgrzymka do grobu św. Jakuba w Santiago de Compostela zwana potocznie camino. Czyli droga. Taki mieliśmy pomysł, by uczcić 50-lecie miesięcznika. Bo skoro „W drodze”, to chcieliśmy, żeby była droga. Taka, której się doświadcza, która czasami daje w kość, która zachwyca, odbiera mowę z wrażenia. I stawia pytania.
Nie zawsze jednak daje odpowiedzi.
Przez czas trwania pielgrzymki każdego dnia zamieszczaliśmy relacje na blogu i na Facebooku. A było tak…

Jak każdy idę tutaj z konkretnymi pytaniami. Wsłuchuję się w to, co mówią inni, z nadzieją, że Bóg przemawia przez usta pielgrzymów. „Niestety” każdy mówi co innego i bardzo trudno usłyszeć tę właściwą odpowiedź.

Oviedo – Paladín

Po pierwszej nocy spędzonej w trzygwiazdkowym hotelu wszyscy mamy mnóstwo zapału i energii. Rozpoczynają się rozmowy z nowo poznanymi ludźmi i pierwsze banalne pytania o życie, pracę, rodzinę. Nie mamy pojęcia, czego w drodze doświadczymy. Przed nami 330 kilometrów na trasie Camino Primitivo. Jestem pewna, że dam radę, że obędzie się bez większego bólu i zmęczenia. Wieczorem dochodzi do tego przekonanie, że co najwyżej padnę ze śmiechu. Piotr, z którym będę odpowiadać za oprawę muzyczną liturgii na naszym camino (mąż ostatecznie idzie trasą portugalską centralną), znosi mnie dzielnie, a droga mija nam niezwykle szybko. Dochodzimy do albergue i jesteśmy mile zaskoczeni – czyste łóżka, łazienki, kontakty i półki na telefon przy każdym łóżku. Luksus. Bawią nas poduszki w kształcie otyłego jamnika. Nie wiemy jeszcze, że w tej części świata innego modelu nie znają.

Wieczorem całą grupą siedzimy w ogrodzie, by opowiedzieć o sobie w kilku słowach. Integracja kończy się posiłkiem, którego największą atrakcją jest regionalny przysmak – patelnia babci, cydr lany w okolice szklanek z wysokości ponad dwóch metrów i sam kelner, przystojny Hiszpan żyjący głównie z kobiecej atencji. Jest już późno, gdy wskakuję na piętrowe łóżko. Brzuch boli mnie ze śmiechu.

Paladín – Salas

Dość wcześnie budzą mnie ludzie kręcący się między łóżkami a łazienką, cieszę się jednak, że nie są to moje dzieci nawołujące z toalety o piątej nad ranem. Nic nie muszę, tylko wstać i wyjść. Potajemnie nakładam tusz na rzęsy, wstydząc się przed innymi tego dowodu kobiecej słabości. Dostrzega mnie Jerzy i uśmiecha się serdecznie. Dziś będzie moim towarzyszem drogi. Lubię z nim wędrować, ma w zanadrzu nieskończoną ilość opowieści o maratonach, a z każdej z nich bije jakiś inny, głębszy morał.

Idziemy miarowo przez leśne ścieżyny i urocze, lecz prawie opustoszałe wioski. Coraz wyraźniej czuję obolałe ramiona. Plecak jest zdecydowanie za ciężki. Pod koniec dnia opadam z sił. Po gorącym prysznicu wkładam na siebie niezliczone warstwy ubrań. Jest mi strasznie zimno. Na wieczornej mszy cała się trzęsę, a tu jeszcze trzeba śpiewać! Ledwo zmuszam swoje ciało do takiego wysiłku. Przed spaniem odpalam moją ziołową apteczkę, nie mogę rozłożyć się tak na starcie. Zasypiam pełna obaw o to, co przyniesie jutro.

Salas – Campiello

Za nami trzeci dzień wędrówki. Trzydzieści dwa kilometry po górach, dolinach. Wstajemy, gdy jesz


Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Jesteś, a więc musisz minąć…
Katarzyna Firsowicz

absolwentka geologii i wokalistyki. Od 2009 roku związana ze scholą Ventuno śpiewającą u poznańskich dominikanów....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze