Wielkanoc już za nami, ale wielu z nas niesie jeszcze w sobie wspomnienie Świętego Triduum, a zwłaszcza Nocy Paschalnej, kiedy w ciemności naszych kościołów zabłysło światło paschału i z wolna rozlało się wokół małymi płomieniami świec, a diakon lub kapłan wyśpiewał radość Kościoła ze zmartwychwstania Chrystusa.
Dziwna to pieśń. Wykonywana przez solistę zwraca się przecież do zgromadzonych: „Ta świątynia niech zabrzmi potężnym głosem ludu”. I lud przynajmniej trzy razy odpowie na wezwanie, gdy kantor nawiąże dialog: „Pan z wami… W górę serca… Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu”. Śpiewana w ciemności i w ciszy, zanim jeszcze przeczytamy kolejne czytania objawiające dzieło zbawienia na przestrzeni wieków, już domaga się bicia w dzwony i wysławia dzieło Chrystusa, który „spłacił za nas zapis starodawnej winy”. Streszcza też niejako wszystko, o czym usłyszymy w długiej liturgii słowa: grzech pierworodny, wyzwolenie Izraela z niewoli egipskiej, by wreszcie wyśpiewać duchowe bogactwo darów zmartwychwstania Pańskiego. Rozpoczynając liturgię, wiemy już zatem, po co się zebraliśmy, „znamy już wymowę tej woskowej kolumny, którą na chwałę Boga zapalił jasny płomień”. Dlaczego więc ta radosna pieśń jest śpiewana na samym początku liturgii, a nie na zakończenie czytań biblijnych ze Starego Testament
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń