ruiny na Ukrainie
fot. Łukasz Róg OP

U nas na Ukrainie Dzień Dziecka to wielkie świętowanie. Są zawody sportowe, konkursy, zabawy, dużo słodyczy i lodów. Ale to się skończyło. W Charkowie było dwieście szkół, połowy z nich już nie ma. Zostały zbombardowane, a dzieci z rodzicami musiały uciekać.

Wojna? Nie mogłam w to uwierzyć ­– szesnastoletnia Wiktoria z Kijowa kręci głową. – Nie wiem, dlaczego, ale 24 lutego 2022 roku wstałam o piątej rano. Włączyłam telewizję. Byłam bardzo spokojna, ale tylko do chwili, w której blisko mojego domu spadła bomba. Wtedy zrozumiałam, co to znaczy wojna. Myśleliśmy, że potrwa tydzień, najwyżej dwa, będą rozmowy, negocjacje i koniec. Dlatego nigdzie się nie ruszaliśmy, choć spakowani byliśmy już 24 lutego; wzięłam trochę książek, moją ukochaną maskotkę, bez której nigdzie się nie ruszam, i niewiele odzieży. 1 marca nie było już na co czekać. Uciekliśmy do Mołdawii. Mama, dziadek i ja. Tata został na Ukrainie. W Mołdawii było bardzo trudno cokolwiek zorganizować, więc przez Rumunię, Węgry i Słowację przedostaliśmy się do Polski.

Mariya z Mikołajowa też obudziła się tego dnia wcześniej, gdy jej mama z babcią krzyczały, że muszą się szybko pakować i uciekać. – W telewizji zobaczyłam, jak bombardują nasze lotnisko. Uciekłyśmy do Mołdawii. Byłyśmy tam dwa miesiące, znalazłyśmy mieszkanie. Było zupełnie puste – garnki, naczynia, pościel… wszystko mama musiała kupić, ale i tak nie dało się tam żyć. Trzeba było szukać innego miejsca i tak znalazłyśmy się w Polsce – wspomina Mariya.

W rodzinie Weroniki w Charkowie spodziewano się wybuchu wojny, bo ludzie zaczęli wykupywać wszystko w sklepach, zaś Juliana ze Lwowa o wojnie dowiedziała się z internetu; po czterech dniach już była w Polsce. – U nas nie było nerwów – mówi Serhij z Tarnopola. – Mój tata jest człowiekiem opanowanym. Wystarczyło na niego popatrzeć i od razu się czuło spokój. Rodzina Galiny z Odessy była na to przygotowana od dawna, dla niej wojna trwała już od dziewięciu lat. W 2014 roku uciekali z Krymu i od tego czasu spakowane walizki stały w kącie gotowe. Mama Galiny wzięła jeszcze z szuflady dokumenty i pieniądze – niczego więcej nie mieli, nie zdążyli się dorobić. I wyruszyli w nieznane.

Asystent potrzebny od zaraz

Wojenni uchodźcy z Ukrainy są w naszym kraju od piętnastu miesięcy. A my wciąż mamy w pamięci obrazy z polsko-ukraińskiej granicy, przez którą dniami i nocami przedzierają się tłumy zrozpaczonych i zagubionych ludzi, głównie kobiet z dziećmi. Z walizkami, plecakami, kotami i psami, a czasami tylko z niewielką torbą, bo nie było czasu ani nerwów, by się porządnie spakować. – Rakiety zaczęły uderzać w Odessę. To jest coś nieprawdopodobnego, strasznego – wspomina piętnastoletni Mikołaj. – Musisz nagle opuścić swój dom, nie wiesz, na jak długo, czy zdążysz uciec, widzisz, że niedaleko się pali, nie wiesz, dokąd jedziesz, co cię tam spotka, nie wiesz, co zabrać, przecież nie weźmiesz wszystkiego, co lubisz, co jest ci drogie. To wprost niesamowite, co się wówczas czuje, ta bezradność i strach, a jeszcze rodzice popędzają, po prostu nie wiesz, co robić… boisz się, nic ci się nie chce.

– Mama od razu

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Dzieciństwo od nowa
Dorota Ronge-Juszczyk

dziennikarka. Skończyła filologię romańską i Podyplomowe Studium Dziennikarskie na Uniwersytecie imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu. Ponad trzydzieści lat pracowała w radiu (Rozgłośnia Polskiego Radia w Poznaniu, potem...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze