Wpadło mi ostatnio w oko takie hasło: „Porażka jest podatkiem od doświadczenia”. Pomyślałam, że ten, kto to powiedział, musiał już mieć trochę życia za sobą, żeby ze spokojem i należytym dystansem sformułować taką myśl. Przecież wiemy dobrze, jak to boli. Znowu się nie udało, poszło nie po naszej myśli. Nie tak miało to wyglądać. I choć poradniki coachingowe przekonują, że każde niepowodzenie nas czegoś uczy, a ze zła można wyprowadzić dobro, wiemy, jak puste są to słowa, dopóki nie staną się rzeczywistością. Czasami w obliczu trudności po prostu żyje się dalej i samo to trzeba już uznać za sukces.
Wolność, taniec, siostrzeństwo, czyli Houria
Historia z serii: Nie tak miało być. Młoda, zdolna, ambitna Houria chce tańczyć w balecie i krok po kroku osiąga ten cel. Czas wolny poświęca na ćwiczenia i występy, ale żeby się utrzymać, pracuje jako sprzątaczka w hotelu. Dodatkowo obstawia nielegalne walki. Kiedy udaje jej się w ten sposób wygrać duże pieniądze, zostaje napadnięta i trafia do szpitala. Potem już nic nie jest tak, jak wcześniej. Dziewczyna ma przed sobą długą i trudną rehabilitację, o balecie może tylko pomarzyć. Do tego przestaje mówić. W trakcie rekonwalescencji poznaje grupę kobiet podobnie skrzywdzonych przez los, a może nawet bardziej przez niego dotkniętych – chorych, opuszczonych, osieroconych. To pomaga jej ocenić swoje położenie z innej perspektywy. Tak, straciła zdrowie, nie może mówić, nie zrobi kariery w balecie. Ale żyje, nie jest od nikogo zależna, ma siły, by walczyć o swoją przyszłość i kształtować ją na nowo. Najważniejsze jednak, że ma blisko siebie tylu życzliwych ludzi – troskliwą, zaangażowaną matkę, grupę nowo poznanych kobiet, która staje się niemal jej drugą rodziną, a także najlepszą przyjaciółkę. To ona ją motywuje, ona powtarza jej, że porażka to nie koniec życia, że to tylko przejście do następnego etapu. I że czasami trzeba się cofnąć o krok, żeby spojrzeć na wszystko z właściwej perspektywy.
Oceń