Chyba jestem bogiem?!
Oferta specjalna -25%

Drugi List do Koryntian

0 opinie
Wyczyść

Mówią, że pies myśli sobie tak: „Mój pan dba o mnie, daje mi jeść, zabiera na spacer; mój pan jest bogiem”, podczas gdy kot interpretuje to inaczej: „Skoro jestem w centrum troski i zainteresowania, to chyba jestem bogiem”. Ksiądz Rydzyk przypomina mi kota, nie uwłaczając oczywiście.

Wielu mądrych ludzi pisze książki i artykuły, ale nikt nie uważa za stosowne się nad nimi zastanawiać. Tymczasem wystarczy, że ojciec dyrektor palnie jedno zdanie, np. takie, że nie należy szamba nazywać perfumerią albo że czuje się oszukany przez prezydenta, a już największe media poświęcają temu pierwsze strony i najlepszy czas antenowy. Rydzyk nie schodzi wtedy z paska na dole ekranu w TVN 24, „Gazeta Wyborcza” publikuje dwa, a może i trzy artykuły na ten temat w jednym wydaniu, komentatorzy z Jackiem Żakowskim na czele stawiają go w centrum swych głębokich analiz. Człowiek pisze regularnie od kilku lat felietony i tylko czasem dostanie emaila z naganą za spłycenie jakiegoś tematu, a tu redemptorysta bąknie coś o „czarownicy” i od razu interesują się nim media na świecie. Czyż w tej sytuacji nie musi on walczyć z pokusą pomyślenia: „Chyba jestem bogiem”?!

W największych tygodnikach ukazują się artykuły o Kościele. To znaczy ich autorzy sądzą, że są to teksty o Kościele. Na przykład w „Polityce” Adam Szostkiewicz oznajmia z powagą: „Nie abp Michalik, nie abp Nycz, nie kardynał Dziwisz, za chwilę już nawet nie papież Polak są dziś twarzą Kościoła w Polsce, lecz właśnie ojciec dyrektor”. A w innym tekście jakaś bystra obserwatorka życia kościelnego z poczuciem trwogi konstatuje: „Redemptoryści mają w świecie opinię skromnych, miłych i otwartych. Skąd u nich takie radio?”. We „Wprost” natomiast fachowcy od Kościoła stawiają jednoznaczną diagnozę: „Tadeusz Rydzyk stał się faktycznym przywódcą Kościoła w Polsce”. Owym fachowcom nie wystarczy bawienie się w Aleksandra Gudzowatego, czyli nagrywanie z ukrytej aparatury, ale postanowili zabawić się też w księgowych i wyszło im, że imperium Rydzyka warte jest prawie 300 milionów złotych. Fachowcy wyciągnęli z tego wniosek, że to ekonomiczna potęga o. Dyrektora nie pozwala biskupom na zajęcie twardego stanowiska. No cóż! 300 milionów to ładna sumka, ale żeby tak od razu miała przytłaczać ordynariuszy i zakonnych generałów…

Powiem wprost. Wszystkie rozważania pod szyldem: „Mówić o Kościele w Polsce, to mówić o Rydzyku”, są głupotą albo sabotażem. Goście w ten sposób piszący są w kwestiach eklezjalnych tzw. pożytecznymi idiotami albo celowo stawiają o. Rydzyka w centrum rozmowy o Kościele, by w ten sposób łatwiej im było szydzić z Kościoła jako takiego.

W czasie letnim działalność Kościoła katolickiego w Polsce jest niebywale różnorodna: różne formy wakacji dla setek tysięcy dzieci i młodzieży, bogata paleta rekolekcji, sesji i kursów, festyny religijne, imprezy kulturalne, w tym niezliczona liczba koncertów w świątyniach i na kościelnych placach. Jako prowincjał uczestniczę w inauguracjach lub w zakończeniach tego rodzaju inicjatyw. Spotykam się z żywym Kościołem w jego różnorodności. I gdyby nie teksty w szacownych tygodnikach, które kupuję, aby nie nudzić się w podróżach, to na myśl by mi nie przyszło, że temu wszystkiemu przewodzi Tadeusz Rydzyk. Że tysiące i miliony kazań, liturgii, sprawowanych sakramentów, rekolekcji i spotkań religijnych, spowiedzi i rozmów duchowych, czyli żywy Kościół jest pod przemożnym wpływem „faktycznego przywódcy”, ojca dyrektora. Głupota czy sabotaż?

Wyobraźmy sobie – Szanowni Czytelnicy – że po każdym bluźnierczym, ordynarnym lub po prostu głupim artykule w tygodniku „Nie” największe media podejmowałyby z nim dyskusję. Komentatorzy godzinami zastanawialiby się, czy Jerzy Urban miał prawo użyć słowa na „ch” lub „k”. Jaki byłby efekt? Bardzo korzystny dla „Nie” i jego redaktora naczelnego! Gdy to piszę, nie chodzi mi o porównywanie o. Tadeusza Rydzyka z Jerzym Urbanem. Chcę tylko podpowiedzieć wszystkim wrogom redemptorysty, żeby może już dali spokój. Nie podsłuchujcie, nie nasłuchujcie, nie donoście Zachodowi i Ameryce, jak strasznego człowieka Kościół ma w swoich szeregach. Choćby ojciec dyrektor zrobił mostek do przodu, to wy nic. Cisza! Śmiertelna cisza! Wyluzujcie się! Błagam! Nie piszcie już nic o Kościele, skoro i tak – jak owemu Jasiowi z dowcipu – cała kościelność kojarzy wam się z jednym…

Spotkałem się niedawno z pewnymi zaprzyjaźnionymi małżonkami, którzy za dwa lata obchodzić będą swe 25–lecie. Przez kilka godzin rozmawialiśmy o sprawach wiary i Kościoła. Z radością opowiadali, że wzięli udział w specjalnych rekolekcjach dla małżeństw. Na takich rekolekcjach dzieją się cuda. Pan Bóg uzdrawia i odnawia małżeństwa. O ks. Rydzyku nie rozmawialiśmy.

Gazetowi fachowcy od Kościoła! Może byście napisali o tym, jak pomagać sakramentalnym małżeństwom i rodzinom? Wszak to od nich zależy przyszłość Kościoła. Nie? Rozumiem! Jesteście przywiązani do boga, którego z mozołem tworzycie. Zaiste! Kocia to wiara.

Chyba jestem bogiem?!
Dariusz Kowalczyk SJ

urodzony w 1963 r. – jezuita, profesor teologii, wykładowca teologii dogmatycznej, profesor Wydziału Teologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. W latach 2003-2009 prowincjał Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze