Płoche podobieństwo
Oferta specjalna -25%

List do Galatów

0 opinie
Wyczyść

Chrześcijanie zostali uwolnieni przez Chrystusa od niszczącej siły Prawa, ukrytej w literze prawnych przepisów. Dlatego nie wolno bezgranicznie ufać prawom pisanym ludzką ręką. To, co legalne, na pewno nie zawsze prowadzi do dobra. Przed Prawem ciągle jednak trwamy.

Wielu chrześcijan żyjących współcześnie w tzw. zachodnich demokracjach miewa kłopoty z prawem. Nie chodzi tu tylko o to, że ludzie będący wyznawcami Chrystusa od czasu do czasu dopuszczają się większych czy mniejszych przestępstw. Tak było zawsze i tak pewnie będzie, bo w końcu wszyscy bez wyjątku jesteśmy grzesznikami. Kłopoty z prawem polegać jednak mogą na czymś innym jeszcze. Cóż ma robić chrześcijanin, gdy do kodeksów prawa stanowionego w jego społeczności dodaje się przepisy o dopuszczalności aborcji na życzenie, eutanazji, o małżeństwach jednopłciowych, którym jednocześnie zezwala się na adoptowanie dzieci, o karze śmierci czy takiej wolności słowa, jaka pozwala szydzić z religijnych wiar i obrządków?

Czy powinien ze spokojem przyglądać się tak tworzonemu porządkowi prawnemu w państwie, którego jest obywatelem? Czy powinien się na niego godzić nie tylko w imię demokratycznego konsensu, ale również ewangelicznej miłości, która nakazuje przecież bezwarunkowy szacunek dla drugiego człowieka i dla jego praw? Czy też raczej chrześcijanin musi takiemu porządkowi się przeciwstawiać, bo prawo moralne, prawo Boże, które zna z Objawienia, Prawo pisane z wielkiej litery – jedyne, które do sprawiedliwości prowadzi 1 zawsze, wedle chrześcijańskiej intuicji, powinno stać przed prawami stanowionymi przez ludzi?

Nietrudno dostrzec, że w pytaniach tych czai się pułapka i łatwo, zastanawiając się nad nimi, wpaść w sidła bezradności. Chrześcijaninowi nie wolno jednak żadną miarą uchylać się od odpowiedzi na nie.

Czy legalne jest moralnie dobre?

Panuje obiegowa opinia, że Prawo (a wraz z nim zbiory praw) i moralność idą ze sobą w parze. W każdym razie wiele osób skłonnych jest twierdzić, że nie ma Prawa bez moralności. Inna rzecz, że ostatnio daje się wyraźnie zauważyć odmienną postawę, wynikającą być może z myślowego lenistwa. Są bowiem tacy, którzy nie chcą się już zastanawiać nad tym, czy i jaka moralność stoi ponad Prawem. Dla nich z definicji to, co określono jako legalne, jest moralnie dobre. Moralność wypływa z Prawa (z praw stanowionych), a nie odwrotnie. Zatem, by postępować w sposób moralnie właściwy, wystarczy przestrzegać prawnych przepisów. Nie należy również się frasować koncepcjami dobra i zła, które ponad przepisami stoją, bo do moralnego, tzn. zgodnego z przepisami prawnymi, postępowania namysł nad nimi nie wydaje się wcale potrzebny. Tym samym jeśli aborcja na życzenie jest legalnie dopuszczalna, przyjąć też trzeba, że na pewno nie jest moralnie naganna…

Prostota takiej myślowej postawy budzi uzasadnione podejrzenia. Zatarcie różnicy między Prawem (strażnikiem i egzekutorem moralności) oraz prawem stanowionym niszczy bowiem siłę tego pierwszego. Siłę polegającą na tym, że normy moralne wydają się ponadczasowe, a na pewno ich początku nie należy szukać w uzgodnieniach prawników co do takiego, a nie innego kształtu określonego prawnego przepisu. Jeśli moralność ma zachować kategoryczny autorytet, jako Prawo musi być bez żadnej historii, bez żadnego źródła pomieszczonego w ludzkich kodeksach. Przeczuwał to wyraźnie Immanuel Kant, gdy mówił, że do moralności w odróżnieniu od kodyfikowanego prawa nie odnosi się historyczność 2. Dlatego pozostaje „Prawem praw”, które jako jedyne może objawić się w pełnej uniwersalności ponad historyczną względnością i ograniczeniem poszczególnych zbiorów praw. Owo „objawienie się ponad” jest jednak bardzo dziwne, bo przecież wiemy z drugiej strony, że moralność w swej absolutnej czystości nie objawia się nam nigdy. Ucieleśnia się zawsze w katalogach norm określających dobre i złe czyny oraz w zbiorach praw często na tych katalogach opartych, ale związanych z określonym czasem i miejscami. To „Prawo praw” bez poszczególnych praw nie może zostać dostrzeżone, chociaż na pewno nie ma w nich początku. Dzięki nim otwiera się droga prowadząca do „Prawa praw”, ale nie są one przecież z nim tożsame. To, co legalne, nie jest samo przez się moralnie dobre bądź złe. To, co legalne, otwiera jednak człowieka na to, co moralnie dobre. Prawo ze zbiorów praw odsłania tym samym dobro, ku któremu powinny się zwracać nasze dążenia.

Warto przy tym zwrócić uwagę, że moralność jest nazywana Prawem, choć nie może być sprowadzona do formułki w kodeksie prawa legalnie stanowionego. Zawsze poza taką formułkę wychodzi. Pojawia się tu rozróżnienie, typowe szczególnie dla czasów nowożytnych, na Prawo mające charakter uniwersalny i poszczególne prawa z niego się wywodzące. Na przykład słynny kategoryczny imperatyw Kanta: „Postępuj tak, byś człowieczeństwa tak w swej osobie, jako też w osobie każdego innego, używał zawsze zarazem jako celu, nigdy tylko jako środka”, sugeruje, że szacunek dla Prawa należy rozumieć jako szacunek dla innej osoby. Szacunek ów zostaje następnie określony jako zbiór praw, w którym objaśnia się, co to znaczy być podmiotem lub przedmiotem takiego szacunku, albo jako zbiór praw stanowiący o tym, co ma się zawierać w fakcie, że osoby muszą nawzajem szanować swoje prawa 3. Z wzajemnego związku i rozróżnienia prawa uniwersalnego oraz praw poszczególnych, wynikających z uniwersalnego, zrodziła się wielka idea europejskiej nowoczesności – prawa człowieka. Prawa te starano się jednak określić i skodyfikować. Pytanie – czym jest Prawo? – pozostało tymczasem otwarte.

Prawo niedookreślone jak miłość

W wierszu Prawo jak miłość (Law Like Love) W. H. Auden przypomina, że odpowiedzi na pytanie – czym jest Prawo?, może być wiele. Ogrodnicy powiadają, że Prawo to słońce; ksiądz, że to słowa z jego księżowskiej księgi, ambona i sygnaturka na kościele; uczeni piszą, że Prawo to ukarane zbrodnie w różnych czasach i miejscach; jedni mówią, że Prawo jest przeznaczeniem, inni, że Prawo to państwo; Prawo to „my” wrzeszczy wściekły tłum. Odpowiedzi jest naprawdę wiele, ale żadna z nich nie dotyka sedna. Auden konkluduje, że Prawo może być zatem tak samo niedookreślone jak miłość (choć pewnie płoche to podobieństwo – timid similarity).

Jak z miłością, nie wiemy o nim, gdzie i czemu,
Jak z miłością, nie można umknąć mu lub go przemóc,
Jak z miłością, często źle się obchodzi z nami,
Jak z miłością, rzadko go słuchamy 4.

Auden wiąże Prawo z miłością, przypisując obojgu podobną niedookreśloność i podobną siłę. Może zatem nie warto pytać czym, jest Prawo, lecz godzić się spokojnie z jego mocą. Tak mogłaby – wedle powszechnie przyjętej opinii – wyglądać postawa sprawiedliwego, gdyby dodać do niej jeszcze uczynki miłości.

W takim jednak wypadku zamiast pytać o Prawo, trzeba by jeszcze pytać o to, czym jest sprawiedliwość albo czym jest Prawo i sprawiedliwość. Brzmi to oczywiście dziwnie znajomo dla dzisiejszego polskiego ucha, ale warto pamiętać, że ta ostatnia para pojęć wstąpiła na arenę dziejów na długo przed pojawieniem się rządzącej w Polsce partii politycznej. W Księdze proroka Jeremiasza spotykamy znamienny passus:

To mówi Pan: „Mędrzec niech się nie szczyci swą mądrością, siłacz niech się nie chełpi swą siłą ani bogaty niech się nie przechwala swym bogactwem. Raczej chcąc się chlubić, niech się szczyci tym, że jest roztropny i że Mnie poznaje, iż jestem Bóg, który okazuje łaskawość, prawo i sprawiedliwość na ziemi – w tym to mam upodobanie” – wyrocznia Pana. (Jer 9,22–23)

Do pytania, dlaczego do boskich atrybutów – prawa i sprawiedliwości została dodana łaskawość, wrócimy później. Na razie skupmy się na tym, że Prawo i sprawiedliwość są przymiotami Boga, objawianymi przez Niego na ziemi. Kroczą ramię w ramię ze znamieniem boskości. Są nierozdzielne, o czym świadczą dalsze o nich wzmianki w księdze Jeremiasza (por. Jer 22,3; 33,15). Ich wypełnianie na ziemi Bóg powierza ludziom. Gdy Prawo jest przestrzegane przez synów i córki ludzkie, wtedy stają się sprawiedliwi i wprowadzają sprawiedliwość na świecie. Izraelici uważali, że są w najszczęśliwszym położeniu, bo nie musieli się zastanawiać, czym jest Prawo. Otrzymali je od Boga przez Mojżesza (nie chodzi tu tylko o dekalog, ale i o całość Tory) i dzięki temu mogli stawać się sprawiedliwi, co innym narodom, które do Prawa musiały dorastać (z różnym skutkiem: Rzymianom się to całkiem udało, innym im współczesnym ludom mniej), musiało przychodzić z większą trudnością. W takiej sytuacji sama codzienna obecność Prawa musiała budzić dumę. Jego związek ze sprawiedliwością był tak oczywisty, że sama litera Prawa zdawała się już wystarczać za samą sprawiedliwość. Człowiek żyjący w cieniu Prawa mógł się czuć bezpieczny. Gdy spotkała go jakaś niesprawiedliwość, należało się odwołać do Prawa; w mocy Prawa leżało rozstrzygnięcie, czy do niej rzeczywiście doszło. Jeśli zaś Prawo mówiło, że ktoś winien jest śmierci, znaczyło to tyle, że sam niesprawiedliwości się dopuścił. Nie skorzystał z szansy by być sprawiedliwym, którą mu oferowało Prawo. Sprawiedliwość określała Prawo i była z nim nierozdzielna. Nie od razu jednak zauważono, że skutkiem tego związku był koniec innego. Związane ze sprawiedliwością Prawo coraz bardziej oddalało się od miłości, aż w końcu nawet po wielu wiekach, wychwalane przez Audena „płoche podobieństwo” między nimi nie wytrzymało największej z prób.

Perwersyjna dwuznaczność Prawa

Świętemu Pawłowi wystarczył jeden fakt, aby do Prawa mieć wysoce podejrzliwy stosunek 5. Otóż Jezus Chrystus został wydany na śmierć zgodnie z Prawem, skonkretyzowanym zarówno w żydowskich, jak i w rzymskich kodeksach. Postępując zgodnie z Prawem, wydano na śmierć najbardziej niewinnego człowieka. Czy w takiej sytuacji Prawo może być jeszcze związane ze sprawiedliwością? Czy Prawo prowadzi do dobra?

Na drugie z tych pytań odpowiedź jest jednoznaczna. Mówi święty Paweł:

Prawo samo jest bezsprzecznie święte; święte, sprawiedliwe i dobre jest też przykazanie.
(Rz 7,12)

A jednak Apostoł Narodów nieustannie ma świadomość, że Prawo w jakiś sposób wiąże się też z grzechem. Powiada wcześniej w tym samym Liście do Rzymian:

A wiemy, że wszystko, co mówi Prawo, mówi do tych, którzy podlegają Prawu. I stąd każde usta muszą zamilknąć i cały świat musi się uznać winnym wobec Boga, jako że z uczynków Prawa żaden człowiek nie może dostąpić usprawiedliwienia w Jego oczach. Przez Prawo bowiem jest tylko większa znajomość grzechu. (Rz 3,19–20)

Wiele jest definicji grzechu i nie sposób się do nich wszystkich tutaj odnieść. Dla tych rozważań, w których pojawił się związek Prawa i sprawiedliwości, ważne okazuje się utożsamienie grzechu z niesprawiedliwością. Oczywiście pojęcie grzechu zawiera w sobie dużo więcej znaczeń (dość odmiennych także od znanego nam z dziecięcych katechizmów pojęcia jednostkowej przewiny), ale dzięki zestawieniu grzechu i niesprawiedliwości, łatwiej będzie nam zrozumieć cytowane powyżej słowa świętego Pawła na temat Prawa. Apostoł zdaje się mówić, że samo przestrzeganie Prawa nie daje dostępu do sprawiedliwości. Ten, kto Prawa przestrzega, nie jest bowiem sprawiedliwy przed Bogiem („nie może dostąpić usprawiedliwienia w Jego oczach”). Prawo natomiast określa wyraźnie, co jest niesprawiedliwe, dlatego przez nie tylko mamy dostęp do wiedzy o niesprawiedliwości. W ujęciu Pawła Prawo wcale nie wiąże się ze sprawiedliwością. Przeciwnie – ukazuje raczej to, co niesprawiedliwe; to, co niesprawiedliwe z Prawa także wypływa. Czy zatem Prawo jest niesprawiedliwością?

Twierdzić tak byłoby oczywiście niedorzecznością, ale należy mieć świadomość wewnętrznej dwoistości Prawa. Apostoł mówi o niej szczerze i emocjonalnie:

Cóż więc powiemy? Czy Prawo jest grzechem? Żadną miarą! Ale jedynie przez Prawo zdobyłem znajomość grzechu. Nie wiedziałbym bowiem, co to jest pożądanie, gdyby Prawo nie mówiło: Nie pożądaj! Z przykazania tego czerpiąc podnietę, grzech wzbudził we mnie wszelakie pożądanie. Bo gdy nie ma Prawa, grzech jest w stanie śmierci. Kiedyś i ja prowadziłem życie bez Prawa. Gdy jednak zjawiło się przykazanie – grzech ożył, ja zaś umarłem. I przekonałem się, że przykazanie, które miało prowadzić do życia, zawiodło mnie ku śmierci. Albowiem grzech, czerpiąc podnietę z przykazania, uwiódł mnie i przez nie zadał mi śmierć.
(Rz 7,7–11)

Po tych mocnych słowach Paweł równie mocno stara się afirmować Prawo, które, mimo że odsłania niesprawiedliwość, jest bezsprzecznie dobre i święte (por. Rz 7,12). Te dwie strony Prawa współegzystują cały czas obok siebie. Gdy się to dostrzeże, można z całym przekonaniem powiedzieć, że tak rozumiane Prawo ma wielką moc uwodzącą nad człowiekiem, dopóki on żyje (por. Rz 7,1). Zakaz grzechu (czyli niesprawiedliwości) – wyrządzania krzywdy bliźniemu, wytwarza świadomość zawinionej przemocy i jej niedopuszczalności. Paweł mówi nawet o najbardziej ogólnej formie tej przemocy, mianowicie o pożądaniu, które oznacza sprowadzenie człowieczeństwa bliźniego do swoich własnych celów. Tu właśnie ujawnia się największy paradoks Prawa: miało ono odsłaniać sprawiedliwość i do niej prowadzić, gdy tymczasem odsłania niesprawiedliwość i, uwodząc dawanym przez siebie bezpieczeństwem i pewnością sądu, okazuje się hołubić przemoc i prowadzić do śmierci.

Nie trzeba koniecznie znać prawniczych zawiłości, by w fakcie skazania Jezusa z Nazaretu na śmierć krzyżową dostrzec zasadniczą przyczynę takiego, a nie innego prawnego wyroku. Jezus w imię sprawiedliwości bowiem postawił się ponad Prawem, zarówno w jego żydowskiej, jak i rzymskiej konkretyzacji. Kto zaś stawia się ponad Prawem, dokonuje wedle Prawa, jak przypomina Walter Benjamin 6, aktu przemocy. Kwestionowanie, przez odniesienie do sprawiedliwości, prawnego porządku, jest największym dla tego porządku zagrożeniem. Gdy ktoś mówi, że reprezentuje sprawiedliwość (utożsamioną np. z wolą Bożą), podważa tym samym związek Prawa i sprawiedliwości w legalnie obowiązującym systemie. A taka osoba – zdaniem tych, co do Prawa się odnoszą – staje się „obiektywnie” krzywdzicielem, nawet jeśli nikogo w rzeczywistości nie skrzywdziła. Odpowiedzią Prawa jest eliminacja takiego zagrożenia (ucieleśnionego w jednostce lub grupie społecznej) w imię np. „dobra wspólnego” 7. Co więcej, eliminacja ta jest „usprawiedliwiona” przez Prawo, przedstawiana jako akt sprawiedliwości, który samych skazujących czyni nie tylko „usprawiedliwionymi”, ale i sprawiedliwymi w myśl zasady przedstawionej powyżej. Gdyby jednak skazujący na śmierć Chrystusa mieli rację i byli rzeczywiście sprawiedliwi, ta śmierć nie miałaby żadnego sensu jako ofiara zbawcza, w której objawiła się łaska Boża. Święty Paweł ujmuje to lapidarnie w Liście do Galatów:

 Nie mogę odrzucić łaski danej przez Boga. Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo.
(Gal 2,21)

Dlatego dla Apostoła stało się jasne, że Prawo i sprawiedliwość, choć jako boskie atrybuty pozostają ze sobą złączone, przez dwoistość i dwuznaczność Prawa prowadzącego do sprawiedliwości, a jednocześnie odsłaniającego niesprawiedliwość, muszą też być od siebie oddzielone. Zdaniem świętego Pawła, zostało to w szczególny sposób ukazane w śmierci Chrystusa na Golgocie.

Na potwierdzenie tych słów przytoczyć tu wypada jeden z najwspanialszych, ale i najtrudniejszych do teologicznego objaśnienia fragmentów Nowego Testamentu 8. W następujący sposób odpowiada Apostoł Narodów na własną konstatację, że Prawo sprowadziło większą znajomość grzechu/niesprawiedliwości:

Ale teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa, poświadczona przez Prawo i Proroków. Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie. Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. Chciał przez to okazać, że sprawiedliwość Jego względem grzechów popełnionych dawniej – za dni cierpliwości Bożej – wyrażała się w odpuszczaniu ich po to, by ujawnić w obecnym czasie Jego sprawiedliwość, i [aby pokazać], że On sam jest sprawiedliwy i usprawiedliwia każdego, który wierzy w Jezusa. (Rz 3,21–26)

W Chrystusie, który umarł na krzyżu, objawiła się sprawiedliwość pochodząca od Boga i niezależna od Prawa. Jej sensem okazuje się odkupienie wszystkich ludzi, będące Bożym darem. Dostępują oni usprawiedliwienia darmo, tzn. stają się sprawiedliwymi nie dlatego, że przestrzegają Prawa, lecz dlatego, iż w osobie Chrystusie ukazana została pełnia ludzkiej i boskiej sprawiedliwości. Nie Prawo czyni zatem ludzi sprawiedliwymi, lecz wiara, w której człowiek otwiera się na łaskę. Nie byłoby to jednak możliwe bez wydarzenia krzyża na Golgocie, w którym Chrystus został zgodnie z Prawem odrzucony i wyklęty. Wtedy właśnie ukazała się perwersyjna dwuznaczność Prawa, która powinna dawać wiele do myślenia tym, którzy przez przestrzeganie Prawa i w obecności Prawa czują się bezpieczni i sprawiedliwi. Święty Paweł przedstawia to jasno w następujących słowach:

Natomiast na tych wszystkich, którzy polegają na uczynkach Prawa, ciąży przekleństwo. Napisane jest bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wypełnia wytrwale wszystkiego, co nakazuje wykonać Księga Prawa. A że w Prawie nikt nie osiąga usprawiedliwienia przed Bogiem, wynika stąd, że sprawiedliwy z wiary żyć będzie. Prawo nie opiera się na wierze, lecz [mówi]: Kto wypełnia przepisy, dzięki nim żyć będzie. Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił – stawszy się za nas przekleństwem, bo napisane jest: Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie.
(Gal 3, 10–13)

Prawo bez łaski nie prowadzi do sprawiedliwości

Aby dobrze Prawa przestrzegać i nie poddawać się jego destrukcyjnej mocy, w której zamiast sprawiedliwości objawia się niesprawiedliwość, potrzebna jest wiara. Czy obala ona Prawo? Święty Paweł jest pewny, że do niczego takiego nie dochodzi (por. Rz 3,31). Prawo musi towarzyszyć człowiekowi na ziemi. Taka już ludzka kondycja, że Prawu podlegamy, nie mogąc go nigdy wypełnić do końca. Znaczy to, że Prawo, umożliwiając nam stawanie się sprawiedliwymi, nie czyni z nas automatycznie ludzi sprawiedliwych. Do tego zawsze potrzebna jest łaska przyjmowana w wierze, a nie tylko przestrzeganie Prawa i wypełnianie jego uczynków. Oto dlaczego łaskawość Boga, Prawo i sprawiedliwość kroczą razem ze sobą w proroctwie Jeremiasza, które tu przytaczaliśmy. Tylko w takiej triadzie mają sens jako boskie przymioty objawiające się ludziom na ziemi. Pośród nich tylko Prawo nosi w sobie cechę, która w ludzkiej percepcji może się stać skazą. Prawdą bowiem jest, że nie ma sprawiedliwości bez Prawa, ale nie ma także sprawiedliwości bez łaski. Dlaczego tak się dzieje? Prawo artykułowane w zbiorach praw musi być wyznaczane, kalkulowane, stabilizowane w bezduszności technicznej formuły. Czy może więc zawsze zachować związek ze sprawiedliwością, która żadnemu ograniczeniu i żadnej kalkulacji się nie poddaje (nie byłaby bowiem wtedy sprawiedliwością, tylko interesownością)? Z pewnością nie. Nie pomoże tu nieustanne (choć potrzebne!) reformowanie prawnych przepisów. Historia ruchów reformatorskich wskazuje, że łatwo dojść do przekonania, iż po zniesieniu monarchii, oligarchii czy komunizmu, obecny porządek jest wspaniały, bezdyskusyjny i „sprawiedliwy”. A przecież konstatacja taka ma na celu właściwie tylko wyciszenie sprawiedliwości.

Prawo bez łaski i bez wiary będącej odpowiedzią na łaskę nie prowadzi do sprawiedliwości. Tylko dzięki wierze („przez wiarę” jak argumentuje święty Paweł) Prawo właściwie ustanawiamy (por. Rz 3,31). Dlatego bardzo należy uważać na konkretyzację Prawa w różnorodnych zbiorach prawnych formuł i nie ufać jej mocno, gdyż to właśnie zgodnie z Prawem i jego przepisami skazano niegdyś Syna Bożego…

Chrystus stał się za nas na krzyżu przekleństwem, aby nas uwolnić z mocy Prawa prowadzącego do niesprawiedliwości i śmierci. On sam nie mógł uznawać Prawa, które prowadzi do śmierci. Wiedział wszakże, że ludzka kondycja wymaga nieustannego trwania przed Prawem, które choć dobre i święte, może przyczyniać się do niesprawiedliwości. W tym miejscu objawia się także głęboki sens Wcielenia, bo Chrystus wcielając się w nasze człowieczeństwo, wcielił się także w nasze przed Prawem trwanie. Wcielił się w nie, choć przez Prawo jest tylko większa znajomość grzechu (por. Rz 3,20). Bez tego Wcielenia nie moglibyśmy mieć jednak dostępu do sprawiedliwości. Najpełniej przedstawił to święty Paweł w bardzo niepokojących słowach: „On [Bóg] to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,21).

Nie ufać bezgranicznie ludzkim prawom

Warto w tym momencie przywołać bodaj najbardziej frapujący moment Procesu Franza Kafki, czyli przypowieść z rozmowy w katedrze (rozdział IX), znaną też jako osobne opowiadanie Przed Prawem. Ukazuje ona bardzo zastanawiającą sytuację. Przed bramą prowadzącą do Prawa stoi strażnik. Pewnego dnia przychodzi do niego człowiek ze wsi i prosi o pozwolenie na przejście przez te drzwi. Strażnik odmawia mu wstępu, jednak daje nadzieję, że później go wpuści. Człowiek wychyla się, aby zobaczyć co jest za bramą, i wtedy strażnik przekazuje mu następujące ostrzeżenie: „Jeśli cię to tak nęci, spróbuj wobec tego wejść pomimo mego zakazu. Lecz zapamiętaj sobie: jestem potężny. A jestem tylko najniższym strażnikiem. Lecz przed każdą salą znajdują się strażnicy coraz potężniejsi. I nawet ja nie mogę już znieść widoku trzeciego strażnika”. Po tych słowach człowiek, który nie spodziewał się takich trudności (Prawo powinno być przecież dostępne dla wszystkich i zawsze), postanawia poczekać przy bramie na stołeczku otrzymanym od strażnika. Mijają dni i lata, a strażnik nadal nie pozwala mu wejść. Początkowo człowiek się buntuje i przeklina, z upływem czasu jednak się starzeje i już tylko mamrocze pod nosem, a wszystkie pytania zlewają się w jedno: „Wszyscy przecież pragną Prawa – jak więc to się dzieje, że przez te wszystkie lata nikt inny poza mną nie domagał się wejścia?”. Słabnie jego słuch i wzrok, karleje, a strażnik zdaje mu się coraz wyższy (o innych strażnikach zdążył już zapomnieć). Tuż przed śmiercią strażnik krzyczy mu do ucha, że drzwi, przed którymi czekał, były przeznaczone tylko dla niego. Wraz ze śmiercią człowieka brama zostanie zamknięta.

Jakie może być znaczenie tej opowieści w kontekście rozważań przedstawionych powyżej? Wedle Kafki los człowieka zawiera się w przyjściu pod bramę Prawa i decyzji o trwaniu przed Nim bez przekraczania Jego bramy. Prawo jest tu przede wszystkim przedstawione jako zakaz. Co nie znaczy tylko, że samo zakazuje, ale i to, że jest zakazane. Przez kogo? Przez co? Wydaje się, jakkolwiek paradoksalnie to brzmi, że to Prawo zakazuje samego siebie i w ten sposób samemu sobie zaprzecza. Człowiek znajduje się pośrodku tego zaprzeczenia. Trwa przed Prawem, bo nie może (nie potrafi?) w Nie wejść. Jacques Derrida tłumaczy tę sytuację w następujący sposób: mimo że człowiek mocno pragnie opartego na respekcie związku z Prawem, aby ten respekt podtrzymać, nie wolno mu mieć z Prawem bezpośredniego związku 9. Może wejść tylko w relację z reprezentantami Prawa, z Jego strażnikami symbolizującymi być może realizację Prawa w jego konkretnych przepisach. Tyle, że ci strażnicy znajdują się w pewnym dystansie do samego Prawa, oni sami Prawem nie są. Chociaż Je reprezentują, bronią przed człowiekiem do Prawa dostępu. W relacji z Prawem człowiek pozostaje zatem w sytuacji konfliktu prowokowanego przez samo Prawo, którego dostępność jest niszczona przez strażników, którzy do Niego mają prowadzić. Co więcej – konflikt ów ma zawsze indywidualny charakter: brama prowadząca do Prawa jest przeznaczona tylko dla konkretnej jednostki 10. To sytuacja tragiczna. Na czym jej tragizm polega? Kojarzyć się może ze słynnym wyznaniem świętego Pawła, który zdaje się sugerować, że dwoistość Prawa znajduje swoje odzwierciedlenie w samym człowieku. Umysł zwraca się ku Prawu Bożemu (odsłaniającemu sprawiedliwość), ciało zaś służy Prawu grzechu (które prowadzi do niesprawiedliwości – por. Rz 7,25). Dlatego święty Paweł mówi:

Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię właśnie zło, którego nie chcę. (…) Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co [wiedzie ku] tej śmierci. (Rz 7,18–19.24)

Trwanie przed Prawem ma wpływ na ludzką podmiotowość (tak można tłumaczyć w tym kontekście Pawłowy termin „ciało” – soma), prowadząc ostatecznie do śmierci. Tym samym Prawo staje się przyczyną śmierci każdego konkretnego człowieka. Samo człowieczeństwo nie może się jednak obyć bez trwania przed Prawem, gdyż jest ono mimo wszystko drogą do sprawiedliwości. Konieczność trwania przed Prawem nie może zostać z ludzkiej kondycji wymazana. Jak znaleźć wyjście z tej pułapki? Święty Paweł proponuje rozwiązanie następujące: śmierć Chrystusa jest także śmiercią śmiercionośnego Prawa, przez które mamy znajomość grzechu – niesprawiedliwości. Ponieważ chrześcijaństwo oznacza przede wszystkim zanurzenie w śmierć Chrystusa (por. Rz 6,3n), Prawo traci dla wierzących (czyli otwartych na łaskę) chrześcijan swą destrukcyjną moc. Święty Paweł mówi:

Tak i wy, bracia moi, dzięki ciału (soma) Chrystusa umarliście dla Prawa, by złączyć się z innym – z Tym, który powstał z martwych, byśmy zaczęli przynosić owoc Bogu. Jak długo bowiem wiedliśmy życie cielesne, grzeszne namiętności [wzbudzane] przez Prawo działały w naszych członkach, by owoc przynosić śmierci. Teraz zaś Prawo straciło moc nad nami, gdy umarliśmy dla tego, co trzymało nas w jarzmie, tak że możemy pełnić służbę w nowości Ducha, a nie według przestarzałej litery. (Rz 7,4–6)

Chrześcijanie zostali zatem przez Chrystusa uwolnieni od niszczącej siły Prawa, ukrytej w literze prawnych przepisów, która się zwraca przeciw sprawiedliwości. Dlatego nie wolno bezgranicznie ufać prawom pisanym ludzką ręką. To, co legalne, na pewno nie zawsze prowadzi do dobra. Przed Prawem ciągle jednak, także jako chrześcijanie, trwamy. Nie wolno nam mimo to bezmyślnie poddawać się zewnętrznemu wpływowi praw przyczyniających się do niesprawiedliwości, gdyż właśnie jako chrześcijanie musimy się przyznawać do spełnionej w nas obietnicy Prawa wypisanego w głębi naszego jestestwa i w naszych sercach, a nie zniewalającego nas z zewnątrz (por. Jer 31,33). Dlatego musimy rozsądzać, które prawa w naszych kodeksach wywołują niesprawiedliwość, a które wiodą do sprawiedliwości. W praktyce znaczy to, że przeciwko złym przepisom prawnym chrześcijanin powinien występować, odwołując się do swojej wiary w obecność Ducha Świętego w Kościele i jego nauczaniu w danym miejscu i czasie. Jakie jest tutaj kryterium rozróżniania złych i dobrych przepisów prawnych? Wedle świętego Pawła może nim być tylko nowe Prawo Chrystusowe, streszczone w zdaniu: „Jeden drugiego brzemiona noście” (por. Gal 6,20). Wszyscy chrześcijanie wezwani są do wypełniania tego Prawa, gdyż wtedy dopiero pełnią służbę w nowości Ducha i dają wyraz przyjęciu przez nich Bożej łaski wyrażanej ich wiarą. Trwając przed Prawem Chrystusowym, pobudzeni są do pełnienia uczynków sprawiedliwości. Tak można również rozumieć sens słów papieża Benedykta XVI, będących mottem obecnego numeru „W drodze”, które są nie tylko przestrogą, ale i zachętą. Dlatego za świętym Pawłem możemy na koniec powtórzyć:

A zatem, dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, zwłaszcza mieszkańcom naszego domostwa w wierze. (Gal 6,10)

1 Przez Prawo pisane wielką literą rozumiemy tu samą ideę prawa, która stoi u podstawy wszelkich partykularnych rozwiązań prawnych, wszelkich kodeksów i zbiorów przepisów, ale nie jest z nimi tożsama. Nie chodzi nam tu zatem o prawo Boże przyjmujące swą widzialną postać w żydowskiej Torze, bo ona także jest tylko – w takim rozumieniu – konkretyzacją idei prawa. 
2 Zob. Immanuel Kant, Krytyka praktycznego rozumu, PWN 2004, przeł. Jerzy Gałecki.
3 Język polski jest tu bezradny, bo nie mamy różnych określeń na tak odmiennie rozumiane prawa. W wypadku pierwszego zbioru, prawa określone zostałyby po angielsku jako rights, a po francusku jako droits; w drugim – po angielsku laws a po francusku lois. 
4 W. H. Auden, 44 wiersze, Znak 1994, przeł. S. Barańczak, s. 81. 
5 Moja interpretacja znaczenia Prawa w listach świętego Pawła wiele zawdzięcza interesującej książce napisanej przez Theodore W. Jenningsa, Reading Derrida. Thinking Paul, Stanford 2006. 6 Zob. Walter Benjamin, Critique of Violence, w ID. Walter Benjamin. Reflections, pod. red. Petera Demetra, Nowy Jork 1978. 
7 Wspaniale przedstawia to R. Girard w swojej słynnej interpretacji „kozła ofiarnego”. 
8 Nie jesteśmy w stanie odnieść się tu do wszystkich teologicznych wątków oraz komplikacji gramatycznych i słownych, zawartych w tym tekście. Wielość egzegetycznych i teologicznych interpretacji, pojawiających się w ciągu dziejów, została przedstawiona np. w pracy Reinharda Wonnebergera, Syntax und Exegese: eine generative Theorie der griechischen Syntax und ihr Beitrag zur Auslegung des Neuen Testamentes, dargestellt an 2. Korinther 5, 2f und Römer 3, 21–26, Frankfurt n. M. 1979. 
9 Jacques Derrida, Acts of Literature, pod. red. Dereka Attridge’a, Nowy Jork 1992, ss. 203–204. 
10 Ibidem.

Płoche podobieństwo
Sebastian Duda

urodzony w 1975 r. – filozof, teolog, publicysta, ukończył filozofię na Uniwersytecie Warszawskim oraz religioznawstwo i teologię na Katolickim Uniwersytecie w Lowanium. Członek redakcji „Więzi” i Zespołu Laboratorium „Wi...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze