W naszej kaplicy w Żółkwi jest kilka interesujących rzeczy, których nie ma w innych kaplicach naszego zgromadzenia. Opowiadają historię tego miejsca, wraz z całym jego bólem i nadzieją. Historię wyjątkową. Naznaczoną dramatem wojny.
Ikona Chrystusa Pantokratora. Widać, że trochę koślawa, napisana przez kogoś, kto niekoniecznie był specjalistą od pisania ikon. Widać, że stara, może przechowywana w jakimś domu od pokoleń. Widać, że popękana od ludzkiej biedy powierzanej Panu Bogu w gorących modlitwach. Kiedy blisko dwa lata temu wybuchła wojna, jakiś starszy pan, uciekając, zostawił ją siostrom. I teraz Pantokrator pilnuje naszego domu, Żółkwi, Ukrainy.
Mała miseczka pod ołtarzem, w której są drobne przedmioty wyglądające na rupiecie albo pozostałości po zgliszczach. Okazuje się, że to szkło z rozwalonych rosyjskimi pociskami okien domów w Andrijiwce, aniołki z koralików z domu dziecka w Kreminnej (nie ma już ani tego domu dziecka, ani Kreminnej), odłamki z Berysła
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń