Jest na warszawskiej Pradze cerkiew. Przechodziłem lub przejeżdżałem obok niej setki razy, jednak nigdy nie wszedłem do środka. Kiedy byłem mały, a wiedziałem już, że jest to kościół innego, obcego mi wyznania, omijałem ją z daleka trochę ze strachu przed nieznanym.
Cerkiew kojarzyła się z Rosjanami. Skoro baliśmy się Rosjan, to ich wiary również. Nie wiem dokładnie, co mogłoby mi grozić, gdybym przekroczył próg tej świątyni. Ale była w tym obawa z gatunku tych związanych z Żydami. Nie wiedziałem, jak wygląda Żyd, bo w mojej Falenicy, „żydowskiej stolicy”, Niemcy skutecznie ich unicestwili. Pozostawał tylko strach, żeby wieczorem nie wychodzić z domu bez opieki, bo Żydzi wyłapują polskie dzieci, po czym toczą ich krew przy produkcji macy.
Co to jest maca, też nie wiedziałem. Mało tego, nie znaliśmy nikogo, kto straciłby w ten sposób dziecko. Ale to były lata pięćdziesiąte, a przecież jeszcze kilka lat wcześniej pod wpływem takich opowieści doszło do pogromów w Kielcach i innych miejscowościach.
Z prawosławnymi było inaczej. W Związku Radzieckim komuniści oficjalnie byli ateistami, nękającymi Cerkiew, jak polscy towarzysze Kościół katolicki, więc nie bardzo było wiadomo, co z tym zrobić.
Można byłoby nawet współczuć Rosjanom, gdyby nie to, że myśmy ich po prostu nie lubili za krzywdy, jakie przez stulecia nam wyrządzali. Mało tego, Związek Radziecki traktowaliśmy w Polsce jako zwarty organizm, nie myśląc o tym, że jako państ
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń