Świąteczne marzenia
fot. thimo van leeuwen QjIWAD9 / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

List do Rzymian

0 opinie
Wyczyść

Pięć gadżetów, które chciałbym znaleźć pod choinką, ale najpewniej nigdy ich tam nie znajdę.

Zmieniacz pościeli. Wyprodukowano już podobno samobieżny odkurzacz, który oczywiście nie jest i nie będzie tak dokładny, jak odkurzacz tradycyjny, bo w pewne rejony nie dotrze (chyba że odkurzacza tradycyjnego używają nasze dzieci, wtedy nie dociera jeszcze bardziej). Niemniej jest wynalazkiem przełomowym, fantastycznym i jak tylko nieco stanieje, stanie się bez wątpienia globalnym hitem.

Ale gdzie, przepraszam, automatyczny zmieniacz pościeli? Jeżeli pilot do telewizora został wymyślony przez kogoś, komu nie chciało się wstawać z kanapy, by przerzucić się z jednego kanału na drugi, to dlaczego nikt jeszcze nie stworzył zmieniacza pościeli?! Przecież trudno sobie wyobrazić coś bardziej irytującego i nużącego niż zmienianie poszewek. Mogę się nawet poświęcić: proszę bardzo, jestem gotów definitywnie zrezygnować z pilota, mogę też osobiście obsługiwać staroświecki odkurzacz – do końca życia. Pod warunkiem, że ktoś wreszcie skonstruuje zmieniacz pościeli, a ja znajdę go kiedyś pod choinką (o robocie zmieniającym firanki już nawet nie wspominam, szczęście należy smakować małymi łyżeczkami).

Szybkoczytacz. Tak, wiem, można się tego nauczyć. Obejmowanie wzrokiem całych zdań, a nawet akapitów, szybkie ruchy gałki ocznej, brak subwokalizacji, czyli podświadomego lub cichego czytania poszczególnych słów. Próbowałem, walczyłem, odniosłem nawet pewne sukcesy, ale… to wciąż nie to, o co mi chodzi.

Jeśli kiedykolwiek pomyśleliście: „Ach, chciałbym kiedyś wrócić do klasyki, raz jeszcze przeczytać Lalkę, Don Kichota, Czarodziejską górę, ale nie mam na to czasu” – mogę się tylko z wami połączyć w bólu. Jednak czytanie opasłych tomów w tempie 20 stron dziennie, po godzinie dwudziestej trzeciej, gdy oczy same się zamykają, przynosi więcej frustracji niż przyjemności.

Postuluję więc wprowadzenie na rynek urządzenia lub stosownej aplikacji, która pozwalałaby na wciągnięcie Iliady po śniadaniu, Pani Bovary po obiedzie i Stu lat samotności tuż przed snem. Zgodzę się nawet na coś w rodzaju środka dopingowego: jeśli kolarze szprycują się, żeby szybciej pedałować, to ja mogę się naszprycować, żeby szybciej czytać. Byle nikt mnie potem nie kontrolował i nie dyskwalifikował.

Znikacz reklam. W telewizorze to już możliwe. Ale co z billboardami wzdłuż ulic czy tymi wielkimi płachtami wiszącymi na ścianach budynków? Czyż nie byłoby przyjemnie, gdybyśmy mogli je po prostu wyłączyć, na przykład za pomocą małego, zgrabnego pilocika? Jedziemy, pstryk – i roznegliżowana blondynka reklamująca gładź szpachlową znika. Jedziemy dalej, kolejny pstryk – i spocona modelka w koronkowej bieliźnie wypikslowana. Promocja podwójnego cheeseburgera z potrójnym serem i „zdrową sałatą pełną witamin” – pstryk i cheeseburgera nie ma.

Skoro nie możemy się pozbyć całego tego chłamu z przestrzeni publicznej w inny sposób, to może chociaż w taki, wirtualny. Zwłaszcza że pod względem estetycznym jest na tym polu coraz gorzej. Coraz bardziej wulgarne pozy modelek, coraz bardziej grafomańskie hasła, coraz bardziej prostackie poczucie humoru. Mały pilocik mógłby nas przed tym wszystkim uchronić. Oczywiście, jeśli ktoś lubi jakieś reklamy albo ceni produkty konkretnej firmy, nie musi wyłączać wszystkich reklam. Może zostawić na przykład te, które zachwalają samobieżne odkurzacze czy nowoczesne zmieniacze pościeli.

Programator snów. Bezwzględnie w pakiecie z zapamiętywaczem snów, który będzie zapamiętywał wszystkie sny, odsiewał koszmary, sny smutne lub nudne i zostawiał tylko te najprzyjemniejsze, z ciekawą fabułą i szczęśliwym zakończeniem. Potem moglibyśmy sobie taki sen puścić raz jeszcze albo z najlepszych scen zmontować zupełnie nowy. Koniec z koszmarami, koniec z pobudką w środku nocy, z okrzykiem przerażenia na ustach.

Mężczyźni mogliby sobie np. zaprogramować sen pod tytułem: „Jestem Jamesem Bondem”, albo „Jestem prezydentem Stanów Zjednoczonych” i śnić je sobie na przemian. Panie zaś zapewne wybrałyby wariant: „Jestem piękną, szczupłą, niestarzejącą się blondynką, żoną przystojnego 35-letniego włoskiego miliardera i spędzam z nim wakacje na 100-metrowym jachcie w okolicach Seszeli”. Lub ewentualnie coś bardziej wyszukanego. Syn mógłby przespać noc, śniąc o ośmiogodzinnej grze na PlayStation, córka zaś – o niekończących się pogaduszkach z koleżankami na fejsie. A następnej nocy, dla odmiany, mogłaby sobie zafundować sen o niekończącej się korespondencji SMS-owej z koleżankami.

Nowy samochód. Tutaj nie będę się specjalnie rozpisywał, bo wydaje mi się, że moje życzenie jest absolutnie naturalne i zrozumiałe. Któż by nie chciał dostać pod choinkę nowego, lśniącego i pachnącego auta? 

Świąteczne marzenia
Marek Magierowski

urodzony 12 lutego 1971 r. w Bystrzycy Kłodzkiej – iberysta, absolwent hispanistyki na UAM, dziennikarz prasowy, polityk i dyplomata, ambasador RP w Izraelu (25.06.2018 - 07.11.2021), ambasador RP w Stanach Zjednoczonych (od 23.11.2021r.)....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze