Chrześcijaństwo nie jest naiwne: ból nie uszlachetnia człowieka, ale go poniża i niszczy. To człowiek może „uszlachetnić” cierpienie, nadając mu sens. W osobie Chrystusa otrzymuje ogromną pomoc w tym „uszlachetnianiu cierpienia”.
Rozmawiają Paweł Krupa OP i Tomasz Maćkowiak
Czy słuszny jest zarzut, że w Kościele zbyt często dochodzi do przesadnego akcentowania cierpienia, jakby ono samo w sobie było czymś pozytywnym?
Zacznę od prostego, banalnego stwierdzenia: ból – czy to fizyczny, czy to psychiczny, czy duchowy, czy moralny – jest nieodłączną częścią życia człowieka. Powiem więcej, gdybyśmy nie odczuwali bólu, nasze życie byłoby wręcz niemożliwe, a w każdym razie stałoby się dla nas śmiertelnie niebezpieczne, bo ból często jest sygnałem choroby lub niebezpieczeństwa. Co ciekawe, ból i jego siostra z antypodów, czyli przyjemność, są często odbierane dokładnie tymi samymi sensorami: wystarczy lekko pogładzić naszą dłoń, a potem mocno ją uderzyć – wrażenia są diametralnie inne, a bodziec działa przecież na tę samą część naszego układu nerwowego. Można by pewnie snuć dość interesujące rozważania, czy różnica pomiędzy bólem a przyjemnością nie jest jedynie różnicą natężenia bodźca, ale nie jestem ani psychologiem, ani zoologiem, więc powstrzymam się od dalszych dywagacji.
A wracając do bólu: ciekawe jest to, że człowiek we wszystkich czasach i kulturach próbuje sobie radzić z bólem, i to na różnych poziomach. Kiedy o tym myślałem przed wywiadem, to przypomniały mi się rozmaite filmy dokumentalne, etnograficzne oglądane pasjami w młodości, w których pokazywano między innymi rozmaite rytuały inicjacyjne egzotycznych plemion, pamiętam też swoje indiańskie lektury z dzieciństwa. I czy to wśród mieszkańców Afryki, czy to wśród amerykańskich Indian, w podobnych obrzędach zawsze występował moment próby, której celem było przezwyciężenie bólu, często zadawanego w drastyczny, wymyślny sposób.
Ból zadawany celowo, w ramach rytuału?
Tak. Chodziło o to, że w dorosłość wchodzi się przez ból – takie było znaczenie tych rytuałów. Młody człowiek otrzymywał komunikat, życiową naukę: w twoim życiu będzie ból. Będziesz musiał walczyć, będziesz musiał polować, będziesz głodował, będziesz musiał znosić ciężkie warunki klimatyczne…
A właśnie: Jaka pogoda w Petersburgu?
Teraz jest przyjemnie, minus piętnaście stopni. Ale było już minus trzydzieści.
Ale wracając do tematu: ten młody wojownik dostawał komunikat – musisz wiedzieć, że ból jest częścią życia i masz się nauczyć przez niego przechodzić, on musi się stać częścią twojego świadomego doświadczenia, a nie tylko podświadomym lękiem – tak go zwyciężysz, oswoisz.
Każda kultura tworzyła jakieś sposoby na radzenie sobie z nieuniknionym doświadczeniem bólu – choćby kultura klasyczna, grecka z jej dwoma najważniejszymi nurtami filozoficznymi, stoicyzmem i epikureizmem, które są przedstawiane jako swoiste przeciwieństwa, choć przecież w rzeczywistości raczej się uzupełniają, niż wykluczają. W obu tych nurtach jednym z centralnych zagadnień jest znalezienie sposobu na radzenie sobie z bólem, z cierpieniem, bo przecież nie ominie nas ono w życiu. Stoicy proponowali sw
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń