List do Galatów
Dobra rozmowa z dzieckiem to taka, w której zainteresujemy się nim jako człowiekiem, jego przeżyciami, emocjami, zainteresowaniami.
Poniedziałek, kolejny dzień marca. Wstajesz o szóstej rano, aby zdążyć przygotować się do pracy i wyprawić dzieci do szkoły. Julka ma dopiero osiem lat i chodzi do drugiej klasy. Kasia – piętnastolatka – też drugoklasistka, tyle że gimnazjalna. Wchodzisz najpierw do jej pokoju, ostatnio jakoś więcej czasu potrzebuje, aby punktualnie wyjść do szkoły. Pokój jak po przejściu tornado. Pomimo karczemnej sobotniej awantury nie udało ci się nakłonić córki do sprzątnięcia zalegającego od tygodni bałaganu. Usłyszałaś, że to jej sprawa, jak wygląda pokój, który zajmuje, skoro ci się nie podoba, to możesz do niego nie wchodzić, a w ogóle to wszystkiego się czepiasz i ciągle masz z czymś problem. Stan pokoju pozostawia więc wiele do życzenia. Wszędzie rozrzucone ubrania. Oczywiście brudne pomieszane z czystymi, po wielokrotnych przymiarkach i konfliktach decyzyjnych dotyczących życiowej kwestii „W co się ubrać?”. Kubki po herbacie, brudne talerze, niedojedzone kanapki, płyty, spleśniałe ogryzki. Kurzu nie widać, bo nie ma wolnej przestrzeni na biurku, półkach i podłodze. Na twoje argumenty, że nie będzie mogła nic znaleźć, odpowiada, że doskonale wie, gdzie co ma. Rano w pokoju Kasi pali się lampka, a twoja córka ze słuchawkami na uszach i we wczorajszych ubraniach smacznie śpi. Resztką woli powstrzymujesz się od wygłoszenia kazania na temat higieny i oszczędzania prądu i spokojnym głosem oznajmiasz, że jest wpół do siódmej i czas wstawać. Kasia nie reaguje. Podchodzisz i powtarzasz ten sam komunikat. Półprzytomna córka oznajmia ci, że dziś do szkoły nie idzie. Zdziwiona dopytujesz dlaczego. Słyszysz w odpowiedzi, że nie chce dostać kolejnej jedynki z fizyki. W nocy przypomniała sobie, że ma dzisiaj sprawdzian. Zaczynasz naciskać, kategorycznie twierdzisz, że musi, że obowiązek szkolny, że nie usprawiedliwisz, że szlaban na komputer, że zabierasz komórkę i do końca miesiąca nie dostanie od ciebie ani grosza. Właśnie wtedy, kiedy myślisz, że kontrolujesz sytuację, że kolejnymi karami zmusisz ją do posłuszeństwa i zmotywujesz do współpracy, w odpowiedzi słyszysz, że tego grata nie można nazwać komputerem i możesz go sobie zabrać natychmiast, komórki i tak nie ma doładowanej, a poza tym wstyd z czymś takim chodzić. A kieszonkowego to nie dostaje już od miesięcy.
Wtedy już wiesz, że znów dałaś się wciągnąć w spiralę kar, z której niełatwo będzie się wyplątać. Kasia rozwija swój kunszt w grze „zmuś mnie”, proponując, abyś do szkoły zaciągnęła ją siłą. Przepychanka to ostatnia rzecz, na którą masz ochotę tego ranka. Wychodzisz.
Popołudnie – Mateusz
Jest piętnasta trzydzieści, wciąż siedzisz w pracy. Mateusz – twój czternastoletni syn już pewnie skończył lekcje. Dzwonisz do niego, ponieważ chcesz sprawdzić, czy wrócił do domu, i przypomnieć mu, żeby zjadł obiad i zaczął odrabiać lekcje. Mateusz jak zwykle nie odbiera. Pewnie powie, że nie miał zasięgu albo bateria się rozładowała. Dzwonisz na domowy, nie odbiera. Prawdopodobnie pojechał do Macieja, który ma nieograniczony dostęp do internetu. Będą grać w tę grę, o którą się wczoraj pokłóciliście. Zabrałaś do pracy laptop, aby ukarać syna. Zapowiedziałaś, że będziesz tak robić przez cały miesiąc. O siedemnastej, po piętnastu telefonach do syna wracasz do domu. Nie masz większej nadziei na to, że zastaniesz w nim Mateusza. Rzeczywiście, mieszkanie jest puste. Dzwonisz do Macieja, nikt nie odbiera. O dwudziestej zjawia się syn. Rozwścieczona krzyczysz, że zabierzesz mu komórkę, skoro jej od ciebie nie odbiera, że przeniesiesz go do innej szkoły, bo w tej sobie nie poradzi, że następnym razem zadzwonisz na policję. Mateusz na wszystko ma odpowiedź: przecież komórka mu się rozładowała, był u Macieja, ale nie grali, bo robili wspólnie pracę na technikę. Jeśli mu nie wierzysz, to możesz zadzwonić do kolegi. Na twoje pytanie o lekcje na jutro twój syn odpowiada, jak co dzień, że nic nie było zadane. Obrażony nastolatek idzie do swojego pokoju, zapowiadając, że nie będzie nic jadł, bo przez ciebie stracił apetyt.
Wieczór – Ania
Chodzisz od okna do okna. Gdzie ona jest? Wyszła trzy godziny temu. Pokłóciłyście się jak zwykle. Zaczęło się niewinnie. Prosisz o wyniesienie śmieci. Nie ma reakcji. Wchodzisz do pokoju, a ona jak zwykle siedzi przy komputerze i nerwowo stuka w klawiaturę. Powtarzasz swoją prośbę i słyszysz niewyraźne „zaraz”. Dopytujesz – zaraz to znaczy kiedy? Brak odpowiedzi. Wściekła wyłączasz komputer. I się zaczyna. W steku wyzwisk i obelg pod swoim adresem słyszysz, że jesteś najgorszą matką na świecie, że jej koleżanki mają lepiej, żadnych obowiązków w domu. Czy nie wystarczy, że musi chodzić do szkoły i uczyć się tych wszystkich głupot? Wcale jej nie rozumiesz, w tym domu można zwariować, masz ją zostawić w spokoju. Kiedy logicznie zaczynasz jej wyliczać, ile dla niej z ojcem robicie, ile wyrzeczeń was kosztuje zapewnienie jej dobrobytu, jaka jest niewdzięczna i podła, rozjuszona Anka odpycha cię i z okrzykiem, że ma dość tego więzienia, wybiega z domu.
Kasia, Ania i Mateusz, jeszcze niedawno wasze słodkie dzieci. Pamiętacie te wszystkie laurki na Dzień Matki i bez okazji. Te koślawe serca z napisem „Kocham Cię, mamo”. Wspólne spacery do parku, karmienie kaczek nad stawem, bitwy na śnieżki i wycieczki rowerowe, pieczenie ciasta i przeganianie złych snów. Jak to możliwe, że stanęliście po przeciwnej stronie barykady i mówicie innymi językami?
Czy ten mur, który wybudowaliście przez miesiące starć, potyczek i ciężkich walk, może jeszcze runąć i w jaki sposób tego dokonać?
Ostudź emocje
Jest oczywiste, że przytoczone w tych historyjkach (z życia wziętych) zachowania nastolatków wywołują w rodzicu plejadę bardzo trudnych emocji. Wściekłość wymieszana z bezradnością i lękiem jest istnie wybuchową mieszanką. Jeśli eksploduje przy dziecku, przyniesie prawdziwe zniszczenie. Wypowiesz wiele niepotrzebnych, raniących słów, godzących najczęściej w poczucie własnej wartości twojego dziecka, i uruchomisz w nim bunt, chęć zaprzeczenia i poczucie winy. Tak zraniony nastolatek może tylko uderzać z największą furią na oślep, broniąc resztek swojej samooceny, która – jak wiadomo – w tym wieku jest szczątkowa (choć nieraz w demonstracjach nastolatków wydaje się rozbuchana i niewspółmiernie wysoka). W ostatniej fazie kłótni wypowiadasz najczęściej groźbę, która tobie, w przyćmionym emocjami umyśle, wydaje się najbardziej adekwatną karą za niesubordynację, impertynencję, lenistwo i arogancję. Z czasem jednak okazuje się, że nie jesteś w stanie kary wcielić w życie, wyegzekwować albo chociażby dopilnować, bo idziesz do pracy, dziecku nie zależy, znajduje sposoby obejścia kary albo po prostu o niej zapominasz lub pod wpływem kolejnych ataków furii nastolatka z niej rezygnujesz. Takie podejście niestety sprawia, że tracisz wiarygodność i uruchamiasz w dziecku jeszcze większą potrzebę testowania i przekraczania granic, bo a nuż się uda, bo matka zapomni, bo znowu tylko tak mówi.
Co zatem robić, aby nie wpaść w brzemienne w negatywne konsekwencje pułapki? Naucz się wyciszać emocje. Nie zrobisz tego, przebywając w tym samym pomieszczeniu z nastolatkiem, tkwiąc w sytuacji, która cię rozzłościła, wchodząc w dyskusje, tłumacząc. Musisz wyjść, oznajmiając dziecku, że nie jesteś w stanie w tej chwili spokojnie rozmawiać, bo jesteś zbyt zdenerwowana/y. Teraz chcesz ochłonąć. Byłoby dobrze, abyś na taki schemat zachowania pozwolił/a też swojemu nastoletniemu dziecku. Lepiej, żeby poszło do swojego pokoju, niż stało w kuchni i awanturowało się (nie wolno pozwolić na to, by syn czy córka opuścili dom w trakcie kłótni – mogą odejść do drugiego pomieszczenia w domu). Pamiętaj, że nie musisz nastolatkowi udzielać odpowiedzi natychmiast, daj sobie czas na przemyślenie własnej decyzji. Lepsze to niż rzucanie w porywie emocji groźbami bez pokrycia. Emocje nie są dobrym doradcą, przyczyniają się do pogłębienia różnic między wami i zaogniają i tak już napiętą atmosferę w domu.
Między krytyką a pochwałami
Zachowanie nastolatka często balansuje na krawędzi arogancji pomieszanej z brakiem szacunku i odpowiedzialności, jest egocentryczne i bardzo impulsywne. Tego rodzaju reakcje są tak spektakularne i wyraziste, że wywołują nasz natychmiastowy sprzeciw i falę krytyki. Ponieważ takich zachowań jest w ciągu dnia bardzo wiele (nastolatkowi łatwo nadepnąć na odcisk), pogrążamy się w wygłaszaniu negatywnych uwag. Często się zdarza, że dorastające dziecko nie usłyszy od nas jednego dobrego słowa. Ten schemat nie pomaga w zbliżeniu świata dorosłego ze światem nastolatka. Twoje dziecko ma wrażenie, że ciągle jesteś niezadowolona/y, czepiasz się o wszystko, trudno cię zadowolić, widzisz tylko jego wady. W młodym człowieku pogłębia się poczucie wyobcowania, niskiej samooceny i braku zrozumienia.
Jak temu zaradzić? Kieruj do dziecka jak najwięcej pozytywnych zwrotów, na każdy temat. Doceń je nawet za najdrobniejszy postęp, nie bądź przy tym cyniczna/y, podziękuj mu, jeśli zrobiło coś dla ciebie lub domu, powiedz, że dobrze wygląda w nowej fryzurze, że świetnie dobrało kolory, że pamiętało o wyjściu z psem, że pomysłowo bawiło się z młodszym bratem. Nie przepuść żadnej okazji do powiedzenia czegoś miłego, bo być może kolejna okazja nie nadarzy się zbyt szybko. Abyś był/a dla swojego dziecka osobą wiarygodną powinieneś/nnaś zastosować następujący algorytm: przynajmniej pięć pozytywnych zwrotów na jedną uwagę krytyczną.
Pamiętaj zwłaszcza o komunikacie „ja”. Jak najczęściej odwołuj się do swoich uczuć i o nich mów do dziecka. Staraj się nie używać zwrotów oceniających, szczególnie nie mogą one krytykować osoby nastolatka. Powiedz, co ci się nie podoba w jego zachowaniu, a nie, że jest zły, głupi, leniwy…
Ustalanie zasad
Niezwykle ważne jest zdefiniowanie obowiązujących zasad wspólnie z nastolatkiem. Dziecko powinno dokładnie wiedzieć (nie domyślać się), czego od niego oczekujesz. Proces tworzenia zasad powinien się odbywać przy czynnym udziale dziecka, ponieważ istnieje wtedy większe prawdopodobieństwo, że przyjmie je jako swoje i będzie ich przestrzegało. Nie oznacza to, że to dziecko dyktuje warunki, a ty bezwolnie zgadzasz się na wszystko dla świętego spokoju. Wspólne ustalanie zasad to dobra rozmowa o naszych wartościach i potrzebach. Jako rodzic, który wyznacza granice, podejmujesz decyzję o ostatecznym kształcie waszego zbioru zasad, ale młody człowiek powinien mieć prawo do tego, abyś również przestrzegał/a zasad, na których mu zależy. Wśród takiej regulacji jest ustalenie, że pukamy do swoich pokojów lub nie czytamy esemesów w telefonach. Konieczne jest również omówienie z nastolatkiem konsekwencji łamania zasad. Sprawiedliwa konsekwencja to przecież taka, która jest zapowiedziana. Ważne jest, aby dziecko, zanim podejmie decyzję o tym, czy zachowa się w określony sposób, zdawało sobie sprawę z konsekwencji swojego wyboru. Jeśli nastolatek nie chce współpracować przy budowaniu systemu zasad w naszym domu, wyznaczamy je sami i egzekwujemy ich przestrzeganie.
Warto w tym momencie powiedzieć o stawianiu granic nastolatkowi. Rodzice często pytają, jak to robić. Najlepiej dostosować granice do możliwości i dojrzałości dziecka. Im dziecko młodsze, tym granice są ciaśniejsze. Im dziecko starsze, tym są one elastyczniejsze. Jeśli dziecko jest odpowiedzialne, stabilne emocjonalnie, mamy z nim dobry kontakt i jest prawdomówne, to możemy mu pozwolić na większą samodzielność niż zbuntowanemu nastolatkowi, który wagaruje, kłamie, spóźnia się i ma problemy w nauce. Warto więc przyglądać się swojemu dziecku i sprawdzać, czy jest w stanie przyjąć na siebie większą odpowiedzialność. Jeśli nie wywiązuje się ze zobowiązań, musimy granicę przybliżyć.
Dobra rozmowa
Naturalną tendencją nastolatków jest dążenie do izolacji. Jest to potrzeba rozwojowa związana z przebudową tożsamości dziecka w tożsamość dorosłego. Podobną potrzebą jest identyfikacja z grupą rówieśniczą. Z tych dwóch rozwojowych tendencji wynika częsty obraz nastolatka, który albo siedzi zamknięty w swoim pokoju, albo spotyka się ze swoimi przyjaciółmi. Oczywiście należy dziecku pozwolić na realizację tych potrzeb, ale jednocześnie nie wolno stracić z nim kontaktu. Każdego dnia musimy znaleźć czas na rozmowę ze swoim nastolatkiem, ale nie taką, która polega na wypytywaniu i kontrolowaniu. Dobra rozmowa z dzieckiem to taka, w której zainteresujemy się nim jako człowiekiem, jego przeżyciami, emocjami, zainteresowaniami, w której zrezygnujemy z oceniania, a naprawdę się zaciekawimy i zachwycimy samodzielnością myślenia naszego dziecka, jego indywidualnością i odrębnością. To rozmowa, podczas której będziemy słuchać, a nie prawić kazania. Rozmawiajmy z nastolatkami tak, jakbyśmy chcieli, aby z nami rozmawiano. Dobrze byłoby również, abyśmy umieli się nadal ze sobą bawić, śmiać, opowiadać zabawne historie, pójść na spacer, obejrzeć film, upiec ciasto, porzucać się poduszkami lub pobawić się z psem.
Życie z nastolatkami nie musi być wojną na śmierć i życie. Wiele sytuacji można rozładować żartem i humorem. Wszystkiego i tak nie da się od razu naprawić, warto czasem pewne rzeczy odłożyć na lepszy czas, a zająć się tymi naprawdę ważnymi.
Wytrwałości! Nawet najdłuższy bunt nastolatka nie trwa przecież całe życie!
Oceń