Spiny na pieniądze

  1. Gry Hazardowe Dla Zabawy: Jestem całkiem pewien, że jego Deuces Wild.
  2. Najlepsze Automaty Do Gier 2025 - Zazwyczaj obejmują one środki kontroli sesji hazardowych, aby ustalić limity czasu i pieniędzy, które gracze mogą wydać na stronie.
  3. Automat Do Gier Super Times Pay Gra Za Darmo Bez Rejestracji: Ich wybór był często determinowany przez tych, którzy zdobyli Terytoria Finlandii i kontrolowali je.

Ruletka systemy gry

Kasyna Online Działające W Polsce
Każdy jackpot wymaga kilku tras od siedmiu do dziewięciu, aby przyznać jackpot.
Dynabet Casino 50 Free Spins
Maksymalna kwota jackpota może osiągnąć do Rs.
Od razu ustawiłem sobie limit, więc nie mogę dostać wygranych.

Darmowe nowe kasynowe online bez depozytu

Hazardowe Gry
Od lat zakłady gier polegają na liczbach, aby walczyć ze stosunkowo niskimi dochodami, które czerpały z tych stołów.
Gry Kasynowe Z Bonusem Bez Depozytu
Jeśli to prawdziwe pieniądze, to na pewno się zamkną, jeśli ktoś narzeka.
Gaminator Logowanie

Kłopot z adwentem
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Jana

0 votes
Wyczyść

Czego się spodziewamy po przyszłości, my – chrześcijanie? Wymarcia? Zalania przez islam? Postępującej dalej wewnętrznej degradacji aż po brak wyczucia własnej tożsamości? A może po naszej wierze nie spodziewamy się już niczego?

Jest wielowymiarowy. Zapewne, nieredukowalny jedynie do obszaru popkultury, świata hipermarketowej reklamy i bożonarodzeniowych jarmarków w każdym większym mieście. W Nowym Jorku, przed Rockefeller Center choinkę już postawiono – lampki zapłoną 30 listopada. Do tego czasu nastrój świąteczny opanuje wszystkie sklepy – nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i u nas: promocje, superoferty, ze wszechobecnym Mikołajem. To przecież główny bohater świąt, z kolędami w najprzeróżniejszych wersjach: ludowej, jazzowej, klasycznej, z tekstem, bez tekstu. Do tego dekoracje: gwiazdy, aniołowie, sanie, renifery, śnieżynki, lampki, choinki, bombki. I prezenty. Prezenty. Prezenty. Od początku grudnia. Cztery tygodnie przed czasem. Dokładnie tyle, ile trwa (trwał?) ADWENT.

Nostalgia

Można się oburzać. Lepiej jednak chyba zapytać o samych siebie. Może się bowiem okazać, że ów panujący wokół „bez-adwent” przekłada się także na nasze przeżywanie wiary. Wywołuje – oprócz oburzenia – wyłącznie nostalgię za dawnymi czasami. Dawniej to było normalnie! Adwent był czasem niemal pokutnym – duchowo niewiele odbiegającym od Wielkiego Postu. Zatem: umartwienie, wyciszenie, rezygnacja z zabaw, mobilizacja. I RORATY. Droga nad ranem do kościoła. Po ciemku, jeszcze w nocy. Z lampionami. Dzieci, dorośli, młodzież. Wszyscy. W kościele płonąca świeca – znak Maryi. I wieniec z czterema świecami – zapalanymi stopniowo – w miarę wypełniania się czasu oczekiwania… Z pamięcią jeszcze o dawnych zwyczajach – choćby o tym, jak to na roratach przedstawiciele aż siedmiu stanów społecznych zapalali siedem świec, wypowiadając przy tym zdanie: „Jestem gotów na sąd Boży”.

No, tak, ale skąd dzisiaj wziąć takich przedstawicieli?! I jak pogodzić zaproszenie ich na taką liturgię z poprawnym politycznie modelem neutralności wyznaniowej państwa? Więc: nie ma to jak kiedyś!

O taką nostalgię i idealizowanie przeszłości łatwiej tym bardziej, że dzień obecny w ogóle wydaje się nienormalny: coraz częściej czytamy czy słuchamy w mediach o gwałtach dokonywanych na chrześcijanach – o mordach (choćby ostatnio: o 58 chrześcijanach zamordowanych przez Al Kaidę w kościele w Bagdadzie w niedzielę 31 października), a także o dyskryminacji, nietolerancji, profanacjach, o rugowaniu Kościoła z przestrzeni publicznej, z ważnych debat na fundamentalne tematy itd. Widzimy także kierunek przemian społecznych, potwierdzany zapisami prawnymi oraz konsensem medialnym: aborcja, eutanazja, legalizacja „małżeństw” homoseksualnych. Czego właściwie możemy się spodziewać po przyszłości? Czego mamy prawo oczekiwać? Jakie z przyszłością wiązać nadzieje? Czy nie jest tak, że wszystko potwierdza propagowany przez niektórych podział czasu na „normalną przeszłość, nienormalną teraźniejszość i fatalną przyszłość”?

Oczekiwanie

I tak oto pojawia się pytanie o NADZIEJĘ. O to, czy i czego spodziewamy się po przyszłości, my – chrześcijanie? Wymarcia? Zalania przez islam? Postępującej wewnętrznej degradacji – w kierunku nijakości, braku radykalizmu, nieustannych kompromisów, aż po brak poczucia własnej tożsamości? A może po naszej wierze (i dla naszej wiary) nie spodziewamy się już niczego – poza sympatycznym klimatem i poczuciem zredukowanego do poziomu kultury bezpieczeństwa? Lub (nieco więcej:) kulturowego – narodowego, europejskiego – dziedzictwa? Może stała się jedynie zbiorem ważnych spraw i rzeczy („wartości chrześcijańskich”)?
A przecież są chwile, że nie wahamy się myśleć zupełnie inaczej, według innego klucza – wierząc, że od najwspanialszej nawet przeszłości chrześcijaństwa ważniejsza jest jego teraźniejszość i przyszłość. Wtedy przemawiają do nas z mocą słowa całkiem niedawnych proroków – choćby ks. Aleksandra Mienia, który stanowczo stwierdza: „Historia chrześcijaństwa dopiero się zaczyna. Wszystko to, czego dokonano w przeszłości, wszystko to, co nazywamy obecnie historią chrześcijaństwa, jest zaledwie sumą prób; jedne z nich były niezręczne, a inne nieudane w realizacji”. Wracają też jedne z najbardziej znanych słów ks. Józefa Tischnera z książki Ksiądz na manowcach: „Mam takie przekonanie, iż chrześcijaństwo – Ewangelię – mamy nie tyle za sobą, ile przed sobą”.

Co to jednak znaczy, że Ewangelię mamy przed sobą? Na co się ta mocna nadzieja ma przełożyć? I kiedy uznamy ją za spełnioną? Czy wtedy, gdy Europa (świat, Polska) wróci do dawnych, „wypróbowanych” modeli i form życia społecznego wykreowanych przez Kościół? Gdy chrześcijaństwo ponownie zdeterminuje kulturę i sztukę, prawo i instytucje państwowe? Czy wtedy, gdy Kościół fizycznie (formalnie) obejmie 100 proc. ludzkości? A wtedy – konsekwentnie – ustanie agresja wobec wszystkiego, co Chrystusowe? Czy owocowanie Ewangelii musi się przekształcić w totalny duszpasterski sukces i zewnętrznie gwarantowaną wolność wyznawania i praktykowania religii?

Modlitwa

A może nie?!
A może chodzi raczej o zbudowaną przede wszystkim na łasce jakość (świętość) indywidualnie i we wspólnocie przeżywanej wiary, która potrafi także w godzinie próby okazać walor świadectwa i „znaku sprzeciwu”? A może chodzi o siłę i wyrazistość znaku – docierającego aż na krańce świata, ale w formie „małej Trzódki”? A może – tak, jak w Apokalipsie według św. Jana – dojrzewanie Kościoła w czasie polega na dopełnianiu się liczby jego męczenników? Mówimy przecież, że przyszła era ewangelizacji. Ewangelizacja zaś – jak pisał jeszcze Paweł VI – za swoje główne narzędzie ma świadectwo, a więc martyrium.

A może?
A może chodzi o coś jeszcze zupełnie innego? Kto z nas wie, jaki winien być ów „Kościół przyszłości”? Kto z nas odważyłby się myśleć, że Kościół ma się rozwijać według mojego (czy choćby nawet naszego) projektu i tego, co z niego rozumiem? Wiemy przecież, że przyszłość należy do Chrystusa. Także i Kościół należy do Chrystusa. Jest Jego!

Może więc lepiej skupić się na modlitwie? Stanąć w skupieniu przed Nim – próbować razem z Nim czytać „znaki czasu” i Jego wizję tworzonej przez nas wspólnoty. Prosić Go o wiarę i o właściwe rozumienie tego, na czym ona polega.

Wtedy staniemy się na nowo „ludźmi adwentu”: skoro do końca ciągle jeszcze nie wiemy, jak ma wyglądać nasza komunia z Bogiem, skoro do końca nie wiemy, jak ma wyglądać jutrzejszy Kościół, skoro wolimy tych rzeczywistości pragnąć niż redukować je do własnych schematów – skoro tak – to musimy się modlić i czekać. Musimy milczeć i czuwać!

Kłopot z adwentem
abp Grzegorz Ryś

urodzony 9 lutego 1964 r. w Krakowie – kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, w latach 2011-2017 biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej, profesor historii Kościoła, ceniony rekolekcjonista i kaznodzieja. Do 2011 rok...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze