Do umiłowanych świętych
fot. omar lopez / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Triduum Paschalne. Przewodnik

1 votes
Wyczyść

O ile dobrze pamiętam, mój pierwszy kontakt z ideą świętości miał postać frazy: „Synku, do ciebie to trzeba świętej cierpliwości”. Słowa te padały z ust mojej matki w okolicznościach i z częstotliwością, które przemilczę. Niemniej zalążkowa świadomość moralna prowadziła – prócz oczywistego skojarzenia, że podstawowym atrybutem świętości jest cierpliwość – do pierwotnego, intuicyjnego powiązania świętości z ideą, którą teologia określa mianem „heroiczności cnót”. Bo przecież „święta cierpliwość” znaczyło tyle mniej więcej, co cierpliwość ponad ludzkie siły. Nie potrafię ocenić, na ile ta lub podobne frazy kształtują bardzo wczesną świadomość dzieciaków poza śląską prowincją. Niemniej trudno mi się oprzeć wrażeniu, że owo skojarzenie świętości z wyjątkowym, heroicznym moralnie życiem jest czymś, co w świadomości katolików (i być może nie tylko ich) stanowi trwały, stabilny monument. Tym bardziej że święci to przecież ci, których Kościół uroczyście „wynosi na ołtarze” między innymi po tym, jak w wyniku drobiazgowego badania potwierdzona zostanie „heroiczność cnót”. Jednym ze skutków kanonizacyjnej gorączki, którą przeżywaliśmy w ostatnich miesiącach, jest zapewne umocnienie tego skojarzenia.

W tym kontekście nauczanie Soboru Watykańskiego II o „powszechnym powołaniu do świętości” brzmi w zasadzie jak teoria o „powszechnym powołaniu do moralnego heroizmu”. Powołani są wprawdzie wszyscy, ale z góry zakładamy, że do celu dojdą tylko niektórzy? Ciśnie mi się tu na usta pewna anegdota. Ecik (śląski odpowiednik Jasia), na widok biegnących maratończyków pyta ojca: „Tatusiu, a po co oni tak biegną?”. Ojciec na to: „Bo pierwszy dostanie puchar”. Ecik – wyraźnie skonfundowany – „To po co biegną ci pozostali?”. Pokusa, by w ogóle nie próbować, skoro cel jawi się jako nieosiągalny, jest prawdopodobnie każdemu znana z autopsji…

Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy w miarę świadomie zabrałem się za lekturę Nowego Testamentu, jednym z odkryć, z którymi nie umiałem sobie poradzić, był sposób, w jaki św. Paweł używa słowa „święty”. Na przykład w adresach wszystkich niemal listów: „Paweł i Tymoteusz, słudzy Chrystusa Jezusa, do wszystkich świętych w Chrystusie Jezusie” (Flp 1,1). Co, u licha? Oni są za życia świętymi? No w sumie tak, ale zdaje się, że pisał do wszystkich w gminie… W istocie słowo „święty” jest dla Pawła nie tyle synonimem słowa „chrześcijanin” – bo tego słowa on w ogóle (!) nie używa, ile jednym z podstawowych określeń tych, którzy uwierzyli w Jezusa jako Mesjasza i poszli za Nim.

Jak to możliwe? Bo podstawowy wątek w idei świętości to nie moralna wyjątkowość, heroiczność, lecz związek z Tym, który jedynie jest Święty. Tak rozumiał to Stary Testament znający już powołanie ludu Bożego do świętości: „Ponieważ Ja jestem Pan, Bóg wasz – uświęćcie się! Bądźcie świętymi, ponieważ Ja jestem święty!” (Kpł 11,44). Po Chrystusie jednak coś gwałtownie się zmieniło. Upodobnienie, przywiązanie do Boga nie jest czymś przyszłym, czymś do zdobycia dla garstki herosów, ale już się dokonało: „Zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego” (1 Kor 6,11). Przez chrzest zostaliśmy nierozerwalnie zjednoczeni z Chrystusem, Synem Bożym. Oto racja świętości. Staliśmy się Chrystusowymi, czyli namaszczonymi. Mamy „namaszczenie od Świętego” (1 J 2,20).

Świętości nie zdobywamy przez heroiczne czyny. Ona jest w nas złożona jako dar, któremu na imię „przebaczenie grzechów”. „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił” (Ef 2,8–9). Wszystko inne – choćby moralny wysiłek, asceza itd. – jest w istocie wtórne i stanowi sposób, w jaki próbujemy (jak potrafimy) odpowiedzieć na dar świętości.

Nie przypadkiem podstawowa nazwa najważniejszej chrześcijańskiej celebracji brzmi: Eucharistia – dziękczynienie. Zatem, umiłowani święci, gdy się gromadzicie: „z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów” (Kol 1,12).

Do umiłowanych świętych
ks. Grzegorz Strzelczyk

urodzony w 1971 r. – prezbiter archidiecezji katowickiej, doktor teologii dogmatycznej, były członek Zarządu Fundacji Świętego Józefa KEP (2020-2023). W diecezji odpowiada za formację stałą prezbiter...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze