W tym roku czerwiec – zwykle letni i lekki – będzie miał charakter rocznicowy, a więc nieco sztywny i ciężki. Mija ćwierćwiecze od uzyskania demokratycznych wolności. Jest więc okazja do narzucania oficjalnych tonów i interpretacji, rozdartych między klęską a triumfem. Obie wersje tego, co nam się przydarzyło po 1989 roku, w języku publicznym są jednoznaczne i niepodważalne, a więc nieprawdziwe. Według jednych dobrnęliśmy do tego jubileuszu z trudem, według innych – przybiegliśmy z prędkością wręcz kosmiczną. Im głośniejsze uroczyste przemówienia i gorzkie riposty, tym mniejsza szansa na wielogłos dający autentyczny obraz tego, co się tu stało i nadal dzieje.
Transformacja – wbrew nazwie o chłodnym, oficjalnym wydźwięku – nie była odległym procesem, toczącym się w sferze paragrafów i terminów politycznych. Była przede wszystkim prozaicznie rozumianą zmianą – namacalną, wręcz dotkliwą, wszechobecną i wszędobylską. Nie ominęła żadnego adresu ani żadnego z nas. Nawet tych, których zatrzymała w przeszłości, nie pozwalając im wsiąść do wehikułu ulepszeń. Jednych zaklinała do pędu, innych paraliżowała. Tych ograbiała z prestiżu i przywilejów, tamtym kładła świat u
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń