Uszkodzone popiersie w muzeum
fot. Liza Rusalskaya / Unsplash

Podejmowanie decyzji, zwłaszcza tych wielkich, wymaga namysłu i rozwagi, ale wymaga też odwagi i zgody na to, że cokolwiek wybierzemy, zawsze wiąże się to ze stratą.

Istnieje coś takiego jak syndrom zbieractwa. W wersji patologicznej ma nawet swoją nazwę: „syllogomania” i jest oczywiście jednostką chorobową. Chyba wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy dotknięci tym syndromem, choć pewnie większość z nas utrzymuje się w granicach normy. Możemy zbierać znaczki, pieniądze, znajomych, ekstremalne doznania, doświadczenia erotyczne, nawet dobre uczynki – wszystko. W większości przypadków nie ma w tym nic nadzwyczajnego, ale możliwe, że w ten sposób usiłujemy coś maskować, dorabiamy koturny, próbujemy nabrać wartości, znaczenia, poczucia bezpieczeństwa, w ogóle poczucia istnienia.

Mniej chętnie przyjmujemy drugą stronę tej monety – tracenie. A przecież jest ono podstawowym i nieuchylnym prawem natury. Jest to prawo, które nas terroryzuje, rządzi naszym życiem. Tak, rzeczywistość ciągle nas ograbia. My wierzgamy, robimy uniki, oszukujemy (siebie), bronimy się i buntujemy. Może nawet nie dlatego, żeby nie dać się ograbić (bo to niemożliwe), ale dlatego, żeby mieć poczucie, że zachowujemy lub pomnażamy stan posiadania. Ostatecznie jednak w tej walce jesteśmy skazani na porażkę. No chyba że… weźmiemy sprawy w swoje ręce i nadamy im sensowny kierunek. Krótko mówiąc: zapiszemy się do szkoły tracenia, spróbujemy uczyć się sztuki tracenia. O tym właśnie traktuje wiersz Elizabeth Bishop Ta jedna sztuka:

W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy;
tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie
straty, że kiedy się je traci – nie ma sprawy.

Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy
straconą szansę, upływ chwil, zgubione klucze…

Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz – wejdzie ci w nawyk
utrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś uciec
lub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy.
(…)

… Tak, w sztuce
tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy;
tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy.

(przeł. S. Barańczak)

Piszę to, ale, prawdę mówiąc, nie wiem, czy można się tej sztuki wyuczyć. U kogo terminować, jak i co ćwiczyć, żeby dojść do wprawy? Mistrzem jest chyba samo życie.

Trzy rodzaje strat

Są dwa, może trzy rodzaje tracenia, które mają różny charakter i wymagają różnych postaw. Bywają straty, które po prostu na nas spadają lub też dzieją się wskutek naturalnego biegu rzeczy: choroba, starość, katastrofy naturalne, śmierć. Wobec nich nie mamy nic do powiedzenia, jeśli nie chcemy (się) oszukiwać. Możemy jedynie (na)uczyć się je przyjmować, akceptować, znosić. Zawsze będą trudne do przyjęcia, bo strata jest bolesna. Z każdą stratą nie tylko czegoś mi u





Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Kup miesięcznik W drodze 2024, nr 07, a przeczytasz cały numer

Wyczyść
Sztuka tracenia
Cyprian Klahs OP

urodzony w 1969 r. na Kaszubach – dominikanin, magister braci studentów w Krakowie. W zakonie pełnił liczne funkcje: duszpasterza akademickiego w Gdańsku i Prudniku, redaktora Katolickiej Agencji Informacyjnej w Warszawie,...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze