Targi książki są wydarzeniem, na które czeka się cały rok. Czymś w rodzaju Zielonych Świątek dla kultury. Te największe odbywają się w maju, a w tym roku przypadły nawet na ten sam dzień, co święto religijne.
Nie da się ukryć, że jest to rodzaj imprezy dla każdego, kto książki czyta, ceni i lubi się nimi otaczać. Książka niewątpliwie łączy ludzi, a pożyczanie ich sobie z odpowiednią rekomendacją tworzy czasami trwałe związki, oparte na tych samych upodobaniach co do lektur i ich autorów.
To się szczęśliwie nie zmienia. Podobnie jak i obyczaj chodzenia na targi, żeby porozmawiać z ulubionym autorem. Dawniej, kiedy pisarz był półbogiem, takie spotkania miały dla niejednego czytelnika wartość obcowania ze świętym. Nawet Antoni Słonimski wspomina o jednym takim spotkaniu, do którego doszło w innych okolicznościach.
W charakterystycznym dla siebie stylu Słonimski chwalił się, że jest zapewne ostatnim żyjącym polskim pisarzem, który rozmawiał osobiście z Bolesławem Prusem. Wielki pisarz przyszedł do domu Słonimskich z zamiarem oddania książki, pożyczonej od ojca Antoniego. Ale ojca nie zastał, więc przekazał ją chłopcu ze słowami: „Niech kawaler odda to panu doktorowi”. Onieśmielony kawaler powiedział jedynie coś w rodzaju „dobrze” albo „dziękuję”, więc można przyjąć, że była to rozmowa.
A ja żałuję, że nigdy nie poszedłem na targi w Alejach Ujazdowskich lub pod Pałacem Kultury, na których Słonimski podpisywał swoje książki. Zbyt późno poznałem jego twórczość. A kiedy już uwiodło mnie jego
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń