Dłoń kobiety trzymająca rękę chorej osoby leżącej w łóżku szpitalnym
fot. Jon Tyson / Unsplash

Za każdym razem, kiedy idę korytarzem po podłodze wyłożonej gumoleum, zastanawiam się, dlaczego jest tam tak brzydko. Korytarze są różne – węższe, szersze, ponure albo bezlitośnie rozświetlone, odrapane lub świeżo odmalowane. Biegną pod ziemią albo na piątym piętrze, gdzie można wjechać windą (jeśli ma się dużo czasu) albo wejść nadzwyczaj skomplikowaną kombinacją schodów (jeśli ma się zdrowie). Podłogi niby też różne, ale zlewają się w pamięci w jedną płaszczyznę: gumoleum beżowe w ciapki, szaro-fioletowe albo zielonkawe, jakby ktoś celowo kładł tu barwy przygnębiające i mdlące. Jakby te miejsca nie były wystarczająco trudne ze swej natury, to są jeszcze dotkliwe, wręcz upokarzające w strukturze i projekcie. Wszędzie daleko, wszędzie bezdusznie.

Mam na myśli szpitale.

Znam ich trochę, choć jedynie z widzenia. Nie przychodzę do nich z bólem, nie przywożą mnie karetką. Na razie przybiegam albo dojeżdżam tylko z bijącym sercem, ze strachem i niepewnością. Na tyle często, by już od progu czuć znużenie. To będzie wyglądało tak: Najpierw poczekam na podjeździe z ratownikami i karetką. Zobaczymy, czy przyjmą ją tu, czy odeślą do innego szpitala. Jeśli będzie trzeba, pojadę za karetką do następnego. I następnego. Gdy już sanitariusze dadzą mi znać: „Zostaje!”, wejdę do środka. W dyżurce, w kłębowisku nagłych przypadków nieszczęścia, podam nazwisko. Nie moje – pacjentki. Dowiem się, że nie ma jeszcze decyzji. Że jest badana. Standardowo: krew, RTG klat

Zostało Ci jeszcze 75% artykułu

Kup miesięcznik W drodze 2025, nr 04, a przeczytasz cały numer

Wyczyść
O taboret nie proszę
Paulina Wilk

urodzona 17 września 1980 r. w Warszawie – pisarka, dziennikarka, reportażystka i publicystka.Studiowała w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.Wsp...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszykKontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze