Ewangelia według św. Marka
Przeszłości od teraźniejszości, moim zdaniem, nie oddziela żadna „gruba kreska”, ta granica jest bardzo płynna. Przeszłość to chwilę przedtem. Jest tak głęboko wpisana we mnie, że gdy myślę o dzisiejszych problemach, to automatycznie szukam podobnych precedensów i doświadczeń w minionych czasach. Mówić o niej można na wiele sposobów, niemal bez końca.
Gdy próbuję odpowiedzieć, co byłoby dla mnie szczególnym talentem z przeszłości, przychodzi mi na myśl jedna, choć nie jest to jedyna, bardzo wyrazista cecha społeczeństwa lub narodu, jeśli ktoś chce mówić patetycznie, dla której jestem pełen szacunku i wdzięczności. Chodzi mi o pozornie rzadką u Polaków cnotę wytrwałości. Mówi się bardzo często, że cechuje nas „słomiany zapał”, mamy predyspozycje do marnowania szans, to, niestety, też prawda, ale jeśli spojrzeć na bieg dziejów, wytrwałość naszego społeczeństwa/narodu jest nieprawdopodobna. Jest to rzecz, bez której nie bylibyśmy dzisiaj, w krytykowanej, bo krytykowanej, ale wolnej i demokratycznej Polsce.
W 1831 roku sejm powstańczy, gdy Warszawa była już zagrożona przez Rosjan, zbierając się na ostatnim posiedzeniu, na ostatnim wolnym jeszcze skrawku Polski w Zakroczymiu, ostatnią uchwałą ustanowił order pod nazwą „Gwiazda Wytrwałości”, który miał być przyznawany tym, którzy wykażą szczególne męstwo. I nie chodziło wyłącznie o walkę niepodległościową, ale o zachowanie szeroko rozumianej polskości, tych wszystkich czynników i postaw, które ustrzegły i uodporniły Polaków przed większymi nieszczęściami.
Jest to zatem cnota, choć podejmowano takie próby, nienagradzana w Polsce, a bez której mój szacunek i wdzięczność dla poprzednich pokoleń byłyby mniejsze.
Oceń