Wstyd się przyznać, ale dopiero teraz odkryłem polski film, który powstał w 1946 roku. Nosi tytuł Wielka droga. Kiedy zobaczyłem, że można go obejrzeć w TVP Historia, a reżyserem jest przedwojenny mistrz Michał Waszyński, całkiem zgłupiałem. Tym bardziej, że film nie znalazł się w wydanym już w wolnej Polsce Leksykonie polskich filmów fabularnych, do którego zaglądam, kiedy nie ufam Wikipedii, czyli dość często.
Ki diabeł? W lakonicznej zapowiedzi na stronie poświęconej programom telewizyjnym jest mowa o polskim Lwowie, zsyłce na Sybir, tułaczce żołnierzy armii generała Andersa i bitwie o Monte Cassino. Przecież w 1946 roku taki film w Polsce by nie powstał. Chyba, że mocno fałszywy.
I rzeczywiście. Filmu w leksykonie nie ma, bo został nakręcony z inicjatywy Ośrodka Kultury i Prasy II Korpusu Polskiego we Włoszech przy pomocy tamtejszych filmowców. Nigdy nie trafił do polskich kin. W socjalizmie byłoby to niemożliwe. Później pewnie żadnemu zarządcy kina by się to nie opłacało.
Zacząłem oglądać, nie mogłem się oderwać, ale i nadziwić. Bohaterowie mówią bałakiem, Lwów jest rajem na ziemi, bolszewicki najeźdźca przedstawiony jest jako prymitywny barbarzyńca, Polacy zesłani do łagrów giną z zimna i głodu. Czysta prawda. W dodatku w jednej z głównych ról występuje Renata Bogdańska, czyli Irena Anders, żona generała Władysława Andersa, a żołnierz śpiewa na scenie Czerwone maki na Monte Cassino. To wszystko w ówczesnej Polsce nie mogło przejść.
Oceń