Ewangelia według św. Jana
Pwt 4,32-40 / Ps 33 / Rz 8,14-17 / Mt 28,16-20
Kiedy myślimy o tajemnicy Trójcy Świętej, chcemy przede wszystkim wyrazić wdzięczność za to, że Bóg pozwolił się poznać. Gdyby się nie odsłonił przed człowiekiem, teologia byłaby rozprawianiem o wytworach naszej wyobraźni. Inicjatywa jest od początku po Jego stronie. Bóg przyciąga do siebie Mojżesza widokiem płonącego krzewu, pozwala słyszeć swój głos i objawia swoje imię (Wj 3,14). Prowadząc Izraelitów przez pustynię, mówi do nich przez cuda i znaki, pozwala poczuć „moc swojego ramienia”. Jeśli Bóg odsłania się przed człowiekiem, to znaczy, że zaprasza go do relacji, zaprasza do wspólnoty życia.
Izrael był domownikiem Boga – ziemia była Jego własnością, na której naród mógł spokojnie mieszkać. W każdej chwili jednak Izrael mógł stracić swój dom, gdyby zlekceważył Gospodarza i zasady, które On ustalił. I chociaż w słowach Boga nie brakowało czułości, to jednak ze strony człowieka brakowało czułej odpowiedzi: „A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich” (Oz 11,3). Bóg jednak nigdy nie przestał zapraszać do wspólnoty życia – w Jezusie przygarnął nas wszystkich jako swoje dzieci. Zaprosił nas do relacji opartej na zaufaniu. Nie tylko pozwala nam mieszkać u siebie, ale we wspólnocie z Nim czuć się naprawdę „u siebie”. Duch Święty, który został nam dany, pomaga nam rozwijać tę świadomość i zaufanie i wołać z przekonaniem „Abba, Ojcze!”.
Jezus zostawia uczniom ostatni nakaz, aby nauczali i udzielali chrztu „w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Chrzest ma nas całych zanurzyć w Bogu. Dla chrześcijanina „być u siebie” znaczy ostatecznie być zanurzonym w Bogu.
Oceń