Herbert był kotem
fot. mohamed nohassi / UNSPLASH.COM

Nie jest prawdą, że Herbert coś nieustannie zmyślał na swój temat. Był twórcą. Czasem wolał rzeczywistość ciekawie opowiedzianą niż jej prawdziwszą, ale mniej ciekawą wersję.

Sejm Rzeczpospolitej Polskiej ustanowił rok 2018 Rokiem Zbigniewa Herberta

Anna Król: Zacznę od odwołania się do własnych doświadczeń – pisząc książkę o Jarosławie Iwaszkiewiczu, odkryłam w pewnym momencie, że jedynym możliwym kluczem do opisania natury Iwaszkiewicza jest jego samotność. Czy było coś takiego w twoim myśleniu o Herbercie?

Andrzej Franaszek: Moim zdaniem nie ma takiego uniwersalnego wytrycha, który otwierałby nam całość czyjegoś doświadczenia. Jeśli zaś chodzi o napisaną przeze mnie biografię Zbigniewa Herberta, to biorąc pod uwagę choćby objętość tej książki, można się domyślać, że nie została ona napisana z jednej tylko perspektywy. Starałem się stworzyć całościowy portret artysty na tle epoki i historii naszego kraju.

Gdyby jednak szukać formuły, która wydaje się ważna dla Herberta, odwołałbym się do czegoś, co w tytule pierwszego tomu nazwałem „niepokojem”. Stereotypowe wyobrażenie na temat Herberta, budowane na podstawie jego wierszy, obecności w życiu publicznym, kodyfikowane przez szkołę, jest przeciwne. To obraz spokoju, stabilności, równowagi, harmonii. Tymczasem w jego życiu osobistym niepokoju było niezwykle dużo. I nie chodzi mi wcale tylko o kłopoty z alkoholem czy chorobę psychiczną, lecz o coś znacznie głębszego. Potrzebę niezadomowienia, niebycia w jednym miejscu, w jednej relacji, nieokreślenia się do końca.

Można powiedzieć, że Herbert był kotem. Był pełen uroku, z łatwością uwodził innych ludzi, fascynowały się nim kobiety. Fascynował również mężczyzn, np. Jerzego Zawieyskiego, może w jakimś stopniu tak dobrze ci znanego Jarosława Iwaszkiewicza czy Konstantego Jeleńskiego. Emanował inteligencją, charyzmą i wdziękiem (raczej niż stereotypową urodą), ludzie chcieli przebywać w jego obecności, chcieli coś dla niego robić. I on to cenił, może czasem wykorzystywał, choć niekoniecznie świadomie…

…ale?

Jak to kot, po chwili dochodził do wniosku, że już wystarczy i że chce iść własną drogą…

Żeby go nie zagłaskać…

No właśnie. Widać to w wielu opowieściach żony – Katarzyny Herbertowej, choćby o tym, jak się z nim podróżowało. Oczywiście przebywali razem, ale często w czasie takich wypraw Herbert gdzieś znikał – na przykład podczas zwiedzania muzeum chciał być sam. Takie zachowanie nie jest oczywiście wielką ekstrawagancją, większe wrażenie robi opowieść o jego wyjeździe do Jerozolimy, już w latach 90., kiedy owo miasto uhonorowało go nagrodą literacką. W czasie tej podróży Herbert nagle znika, ni stąd, ni zowąd wyprowadza się z hotelu, w którym mieszkał, znika z pola zasięgu jakiegokolwiek radaru. Do dziś nie wiemy dokładnie, gdzie był, co robił, z kim rozmawiał. Po dwóch tygodniach po prostu wrócił do Paryża.

Kiedy był dzieckiem, zdarzało się, że wychodził z domu, zapowiadając starszej siostrze, że „idzie się zgubić”. Wtedy niewątpliwie chodziło mu o to, żeby zwrócić na siebie uwagę, żeby ktoś go znalazł. Ale potrzeba osobności towarzyszyła mu przez całe życie. Jeszcze na krótko przed śmiercią, gdy schorowany i skrajnie słaby leżał w łóżku podłączony do butli z tlenem, jakoś namówił pielęgniarkę, która się nim opiekowała, by kupiła mu bilety do Wenecji, bo był przekonany, że zdoła raz jeszcze wyjechać, a może uciec i rozpocząć nowy rozdział życia.

Bardzo też istotne zdaje mi się zdanie, które znajdziemy w jego liście z lat 50. do Henryka

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Herbert był kotem
Andrzej Franaszek

urodzony 28 kwietnia1971 w Krakowie – polski literaturoznawca, krytyk literacki, pisarz, członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”, sekretarz Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta. Zajmuje się twórczoś...

Herbert był kotem
Anna Król

urodzona w 1979 r. w Kielcach – pisarka, wydawca, autorka książek oraz spektakli teatralnych i projektów; pomysłodawczyni i dyrektor Big Book Festival oraz współtwórczyni niezależnego centrum...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze