Aborcja jest przestępstwem i pozostanie nim nawet wówczas, gdyby nie było Kościoła. Ochrona niewinnych istot ludzkich, poddawanych powszechnie aprobowanej masakrze, jest wymogiem sprawiedliwości, a nie przekonań religijnych.
Roman Bielecki OP: Na okładkę „Wysokich Obcasów” sprzed kilku tygodni z tytułem „Aborcja jest OK” wielu odbiorców, także tych niezwiązanych z Kościołem, zareagowało z rezerwą. To dowód na to, że czasy się zmieniły?
ks. Robert Skrzypczak: Krytyczne głosy wobec takiej manifestacji są dla mnie potwierdzeniem nauki Kościoła traktującej aborcję jako uderzenie nie tylko w przykazania Boże, ale również w naturę człowieka. To znaczy, że nawet jeśli ktoś się uprze i będzie mówił o dziecku poczętym jako o zlepku komórek, trudno wyprzeć ze świadomości, że ostatecznie cały czas chodzi o nową osobę, która będzie dziedziczyła ten sam genotyp, co matka. Że jest to życie z pełną jego ludzką potencjalnością, które w chwili aborcji uśmiercamy. Mówienie więc, że zabijanie jest OK, to gwałt dokonany na świadomości społecznej.
Z pewnością wiele osób zgodzi się z tym, co ksiądz mówi, ale z drugiej strony próby zalegalizowania pełnej ochrony prawnej dziecka poczętego wywołują gigantyczny sprzeciw, czego dowodem są chociażby „czarne marsze” w wielu miastach Polski.
Proszę zwrócić uwagę, że od jakiegoś czasu stajemy się społeczeństwem, które nie akceptuje pojęcia prawdy. Częściej zdarza się nam mówić o postprawdzie albo pluralizmie poglądów. W takim ujęciu prawda jest subiektywnym przekonaniem każdego człowieka.
Kłopot polega na tym, że jeśli nie ma prawdy obiektywnej, to w jej miejsce wchodzi jakaś ideologia spajająca wspólną egzystencję społeczną. Na przykład dobrobyt. Dziś jesteśmy tego świadkami. Większość naszych decyzji moralnych jest układana pod kategorię dobra. Nie chodzi jednak o dobro, które mnie odmienia i którym mogę się podzielić, tylko o dobro, które chcę sobie zapewnić. Takie podejście warunkuje niejednokrotnie podejmowanie decyzji o dziecku, które rozwija się w kobiecie.
Może jednak nie chodzi wyłącznie o to, że kieruje nami idea subiektywnie rozumianego dobra, ale wzajemnego szacunku do swoich poglądów. A trudno zaprzeczyć, że nie wszyscy podzielają wartości chrześcijańskie.
Tyle tylko, że jeżeli nie mamy żadnych pojęć obiektywnych, to rzeczywistość jest płynna i możemy ją dowolnie kształtować. Rozstrzygająca jest kwestia, czy prawdę przyjmuję, czy sam zamierzam ją kreować. Jeśli górę bierze to drugie nastawienie, wówczas wszystko zależy od moich aktualnych preferencji: co mi się podoba, co mi jest na rękę, co mi służy. Pojęcia ochrony osoby, a w związku z tym altruizmu, darmowości, rezygnacji z siebie w takiej perspektywie
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń