Kto w dzieciństwie oglądał programy Adama Słodowego, wie o tym doskonale: aby coś samemu skonstruować, trzeba mieć materiał (najlepiej stare pudełka, szpulki, deseczki i nakrętki), ale też precyzyjną ideę tego, co chcemy zrobić. I choć majsterkowanie nigdy nie było moją życiową pasją, to jednak zasadom programu „Zrób to sam” pozostałem wierny również w tym, co naprawdę mnie pochłaniało. Gdy dziecięciem będąc, dowiedziałem się, że są też chrześcijanie niekatolicy, gdy na zbiórce ministranckiej wytłumaczono mi, co to ekumenizm, a w kościele zaczęliśmy się modlić o jedność chrześcijan, wiedziałem, że muszę mieć konkretną ideę tej przyszłej jedności. Z grubsza rzecz biorąc, wyglądała ona tak: protestanci i prawosławni, uznawszy najpierw swoją winę, przyjdą do naszego papieża i powiedzą, że co prawda długo błądzili, ale dostrzegli swój błąd i dlatego proszą o przebaczenie oraz o wyznaczenie im pokuty; papież wysłucha ich spokojnie, nie będzie ich surowo karał (przecież my – katolicy – nie jesteśmy mściwi), tylko powie im, co i jak mają od dziś robić; oni chętnie się na to zgodzą (przecież zrozumieli swój błąd) i wreszcie nastanie jedna owczarnia i jeden Pasterz. Martwiło mnie jedynie, że za wzór postępowania papież może wskazać jakąś inną parafię, nie moją, a przecież tylko w naszej postęp
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń